Uwielbiam jesień, uwielbiam… jak dla mnie mogłaby trwać co najmniej pół roku… a taka jesień jak nam się zaczęła właśnie to chyba nawet i cały rok mogłaby urzędować jako panująca pora roku :) jest cudownie… piękne kolory, słońce, idealna temperatura jak dla mnie… do tego wczorajszy dzień obfitował w mnogość cudownych widoków, magicznych miejsc, dobrych ludzi, uśmiechów, radości i pięknych chwil… były nawet fikołki na środku pokoju, ale o tym może kiedy indziej ;)





nastąpiła tez kontynuacja akcji pt. „Księżniczki na zamki”, z małymi problemami co prawda, ale niektórzy kolejny zamek „zaliczyli” ;) następna planowana akcja będzie nosić tytuł „Taternicy w Tatry”…


na koniec dnia znalazło się także coś dla ciała… muffiny na coli… taka ciekawostka warta chyba spróbowania, bo roboty z nią mało a smak całkiem ciekawy… przepis który podaję to modyfikacja tego, który znalazłam gdzieś w sieci… pewnie są jeszcze inne, ale ten który podaje jest sprawdzony, więc chętnie się dzielę :)

składniki:
1 1/4 szklanka mąki
4 łyżki kakao
1 cukier waniliowy (16g)
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 szklanka cukru
2 jajka
1 szklanka coli
150 g stopionego masła
Suche składniki mieszkamy razem. Do roztopionego masła wlewamy szklankę coli i wbijamy dwa jajka, a następnie mieszkamy. Kolejny jakże skomplikowany krok to nagrzanie piekarnika do 200 stopni. W czasie gdy piekarnik się grzeje wlewamy mokre składniki do suchych i znowu ładnie mieszamy. Jak już się wszystko ładnie połączy to wlewamy masę do foremek silikonowych bądź papilotek – ja polecam w tym przypadku foremki silikonowe… ciasto jest bardzo rzadkie, więc z papilotek łatwo wypływa, a w silikonach trzyma się ładnie :) ważne aby nie napełniać całych foremek a jedynie do wysokości 3/4. Jak już sobie wszystko ładnie ponalewamy to piekarnik pewnie się w tym czasie odpowiednio nagrzeje, wrzucamy więc muffiny do piekarnika na ok. 30 minut. Trzeba kontrolować, bo czasami po 25 minutach zaczynają się przypalać :) co potem? w sumie można już jeść, a jeśli chce się żeby ładnie wyglądały to można np. polać gorzką czekoladą. Ja użyłam 70% czekolady Lindt. Jest baaardzo gorzka, więc do tych słodkich muffinek idealna wg mnie. Na koniec kilka płatków migdałowych oraz wiórki kokosowe i można się cieszyć smakiem :)
proste, prawda? więc mam nadzieję, że zadowoliłam tych, którzy prosili o przepis :)