Dwa lata temu położna przyniosła mi maleńkie zawiniątko… taki pakuneczek najcenniejszy… taki prezent od życia… takiego Okruszka, dzięki któremu dzisiaj mogę powiedzieć o sobie MAMA… byłam taka zmęczona, taka obolała, taka zdezorientowana i taka szczęśliwa… czułam się podobnie jak dzisiaj ;)
jestem niewyspana, zmęczona, zdezorientowana (po TAKIEJ ilości ludzi jakie ostatnio przewinęły się przez nasz dom – jest to zrozumiałe), nie do końca jeszcze ogarniam ostatnie dni moim małym rozumkiem, ale mimo wszystko jestem szczęśliwa… szczęście w oczach dziecka – bezcenne! dla tej radości jestem w stanie poświęcić wiele godzin mojego snu… oj tam, wiele jestem w stanie poświęcić, nie tylko snu ;) wczoraj kiedy drzwi za ostatnimi gośćmi się zamknęły Po wpadła dosłownie w szał radości – do 23 testowała wszystkie prezenty! a my razem z nią :) i musimy przyznać, że prezentowo impreza trafiona w 100 % – Po zachwycona, a ja po prostu żałuję, że nie mam dwóch lat a jednocześnie się cieszę, że mam w domu taką dwulatkę, która czasami „pożycza” mi swoich zabawek… szkoda tylko, że już nie wcisnę się w rozmiar 92, bo też miałabym co nosić, gdyby szanowna jubilatka czasami pożyczyła swoich „szmatek”…
W tym momencie chcę więc bardzo serdecznie podziękować za wszystkie piękne prezenty, które docierały do nas przez ostatnie dni z różnych stron świata (świata podkreślam ;)), za masę życzeń no i za obecność! wszak bez gości impreza urodzinowa nie byłaby tym samym! dziękujemy raz jeszcze!
wiem, że wiele osób czeka na zdjęcia, przepraszam więc, że będzie ich dzisiaj tak mało, ale ze względu na ograniczone możliwości czasowe i „siłowe” nie ma szans na więcej… dzisiaj taki mały przedsmak… w najbliższych dniach ciąg dalszy nastąpi… obiecuję…








