Wpis tak zaległy, że aż wstyd, ale co tam – w końcu mogę powiedzieć, że kuchnia Małej Po jest gotowa w 99%. Tworzenie jej zaczynaliśmy przed urodzinami Po, kiedy to cudnie za oknami sypał śnieżek ;) Po drodze napotkaliśmy na kilka przeszkód, o których nawet pisać szkoda… Kiedy kuchnia nabierała odpowiednich kształtów, a ja postanowiłam ją „dopieścić” – Mała Po wkroczyła do akcji. Z tym, że akcja jej polegała na ulepszeniu jej po swojemu… tym oto sposobem – trzeba było jeszcze raz malować, czekać aż wyschnie i od początku zacząć dopracowywanie szczegółów…
W każdym razie wczorajszy dzień obudził we mnie niespotykane pokłady weny twórczej, więc ochoczo wzięłam się do pracy – skończyłam nie tylko kuchnię Małej Po, ale też inne kuchenne projekty, o których wkrótce…
Efekt mnie zadowala całkowicie – brak plastikowej pstrokacizny, niewielkie gabaryty, piekarnik z otwieranymi drzwiczkami oraz mozaikowa ścianka – o to mi chodziło i to mamy! specjalnie pisze mamy, bo kuchnią bawi się każdy, kto do nas przyjdzie, każdego porywa do gotowania, pichcenia i mieszania w garach… a ja już mam kolejne pomysły jak ją jeszcze ulepszyć! jak tylko stanie w docelowym miejscu na pewno jeszcze o niej napiszę ;) wszak tyle godzin pracy pochłonęła, że tak łatwo o niej nie zapomnę ;)