Kiedy ta ścianka powstawała w głowie już miałam pomysł, że kiedyś na niej pojawi się biała cegła. Wtedy jednak zależało nam na tym, aby w miarę tanim kosztem i szybko zrobić co trzeba, aby móc się już wprowadzić. Postawiliśmy więc na tapetę. I tak oto z Małą Po w brzuchu kleiłam ostatkami sił tę tapetę ;) więc sentyment do niej czułam spory, żal mi więc było za kilka miesięcy ją zerwać i robić coś innego… ale sentyment sentymentem, a marzenia marzeniami i oto jest! murowana ściana – robota całej naszej trójki :) Ja cegiełki przyklejałam, Po cegiełki nosiła, a eM cegiełki przycinał!
Idealnie może nie jest, ale jak na pierwszy raz wydaje mi się, że poradziliśmy sobie całkiem nieźle… spokojnie możemy się tym zająć zawodowo ;) bo wbrew pozorom to całkiem miła robota!
Tak teraz prezentuje się nasz mini-korytarzyk. Jeszcze małe poprawki kosmetyczne w nim planuję (a jakże! nie byłabym sobą inaczej), ale już się cieszę ze zmian, które nastąpiły. Tymczasem w pokoju Małej Po…
cdn… (obiecuję!)