Patrząc na ostatni wpis jaki się tu pojawił można by pomyśleć, że się nam świętowanie mocno dłuży ;) ale to nie tak – wrzesień po prostu zaatakował nas z dużą siłą nowymi wydarzeniami, którym trzeba było stawić czoło!
Sytuacja już się jednak nieco unormowała więc oto jestem!
Dostałam kilka maili pt. „Jak tam wasza przedszkolna przygoda?” a więc parę słów w tej kwestii – Po do przedszkola nie poszła ;) więc na tę chwilę przygodę uważamy za zakończoną… może kiedyś do niej wrócimy, na razie jednak zostaje bez zmian.
Dlaczego właśnie tak? Przebrnęliśmy przez tydzień adaptacyjny z wielkim bólem. Po miała w głębokim poważaniu to, co się tam działo. Zupełnie nie interesowały jej zabawy, w których inne dzieci chętnie uczestniczyły. Zabawki, które tam zastała także większego zainteresowania nie wzbudziły. Wszyscy (tak! nie przesadzam! wszyscy – Panie z grupy Po, rodzice dzieci z naszej grupy, a nawet później jak się wieść rozniosła przychodziły Panie z innych grup) stawali na rzęsach, aby Po jakoś „wciągnąć” do zabawy. I nic!
Moja chodząca indywidualistka miała wszystko w nosie! i wierzcie mi, że spodziewałam się wszystkiego – płaczu, pisku, rozpaczy (ze strony mojej i Po), ale nie tego, że ona w ogóle nie będzie zainteresowana całym tym przedszkolnym zamieszaniem. Jedyne co wzbudziło jej zainteresowanie to małe „wuceciki” ;) bez komentarza to pozostawię, bo naprawdę nie wiem skąd u niej taka fascynacja :D
A więc po tygodniu adaptacyjnym, podczas którego nie wykazała żadnej potrzeby integracji z grupą, a do tego na każdym kroku podkreślała, że jej ta cała sytuacja wcale nie bawi – odpuściłam! Przyjrzałam się temu wszystkiemu z boku, trzeźwym okiem i co zobaczyłam? dzieci, które na akord tańczą, na akord śpiewają, na akord siedzą cicho, na akord… i Po, która nie chce tak jak wszyscy… i to nie dlatego, że jest złośliwa (bo czy o celowej złośliwości można mówić w tym wieku?), nie dlatego, że chce się jakoś wybić z tłumu (bo czy w ogóle tak małe dziecko mogłoby mieć taką chęć?), nie dlatego że odczuwa silną potrzebę ukazania swej indywidualności (bo na to chyba jednak też za wcześnie)… Po po prostu taka jest – nie lubi być wkładana w sztywne ramki, które mówią teraz robimy tak, a potem tak… odkąd pojawiła się na świecie daleka byłam od szastania słowami JA TU RZĄDZĘ I TAK MA BYĆ… nigdy nic na siłę, zawsze wszystko na spokojnie, dlatego teraz miała prawo się mocno zdziwić, że właśnie teraz w tym momencie i w tej chwili musi tańczyć, śpiewać i bić brawo… no bo dlaczego tak? przecież ona ma prawo mieć ochotę w tym momencie malować… dlatego z szacunku do niej, do jej potrzeb odpuściłam i poszliśmy ją wypisać… i od razu zaznaczę przedszkole może być cudowną przygodą (ja przynajmniej tak swoje wspominam) o ile dziecko na tę przygodę jest przygotowane! dla Po widocznie to jeszcze nie ten moment, nie ta chwila… i na nic się zdały cało wakacyjne pogaduszki, rozmowy i tłumaczenia czym to przedszkole tak naprawdę jest…
do przedszkola na razie poszedł tylko Kubuś… Po, ulubiony miś i kapcioszki na razie zostają w domu…
a to tak sytuacja wyglądała!pewnie wiele rodziców by to najzwyczajniej w świecie olało i kazało dziecku chodzić…oby ta indywidualność z czasem troszkę Po znikła i poczuła chęć pracy w grupie ;) tzn nie mówie teraz ale np za rok!
buziaki
Wiele rodziców po prostu nie ma alternatywy, co zrobić z dzieckiem.
dokładnie. ja mam, więc z niej korzystam. być może co innego bym zrobiła, gdyby mi te alternatywę zabrano.
praca w grupie ważna sprawa, ale czy aż tak konieczna. Skoro nie chce? skoro woli sama?
:*
hmmmmmmmmmmm nie chcę Cię straszyć ale Kuba do tej pory tak ma …..i ciągle słyszę dlaczego ja muszę tam iść ??? i to nie ma nic wspólnego z intergracją społeczną ,bo z tym akurat problemu nie mamy …to chyba właśnie o te ramki chodzi ….ja też tak mam … niepokorny typ ….
właśnie wczoraj przemyśliwałam sobie co mi się podoba dekoratorsko …..bo podziwiałam osoby pookreślane wnętrzarsko …jak minimalizm to minimalizm ,jak rustykalnie to rustykalnie ….ale doszłam do wniosku że jeżeli ktoś potrafi wymieszać ze sobą wiele i jest właśnie nieokreślony ,nie zaszufladkowany ma ciekawiej …na pewno nie łatwiej ale ciekawiej …..
a co do etapu kiedy podejmowałam decyzję o przedszkolu to fakt czułam na plecach że może mają rację …że dziecko lepiej się rozwija w grupie ,jest bogatsze o więcej doświadczeń …..że wszystkie są z faktu chodzenia TAM ucieszone tylko nie on …..cóż może gdybyśmy sobie wtedy pogadłay lepiej by mi było :))))
Kuba zaczął od zerówki ale nie widzę żadnych ubytków u niego …..po prostu dałam mu prawo wyboru ..pozdrawiam i całuję
o to właśnie chodzi – ja tez całe życie odstawałam od grupy, a mimo wszystko nie uważam, żebym jakiś problem z integracją społeczną miała. I mimo, że przedszkole i szkołę wspominam miło to ja nie chcę nikogo na siłę uszczęśliwiać…
Po dałam wybór, ona wybrała, ja to szanuję… i wierze mocno, że nawet jeśli do przedszkola więcej nie pójdzie to problemów z późniejszym życiu przez to mieć nie będzie!
O rany! Ja myślałam, że Ty u mnie pisałaś o czasie przeszłym, że Wam się KIEDYŚ ze żłobkiem nie udało! A tu chodzi o przedszkole. Ho, ho, przedszkole to już grubsza sprawa!
Wiesz, co? Gratuluję przede wszystkim Wam, że podjęliście taką decyzję, podejrzewam, że totalnie wbrew naciskowi społecznemu, wbrew prądom (No, bo przecież „każde” dziecko idzie do przedszkola! You know what I mean). Fajnie :) Słuchacie Poli, patrzycie na nią i to się liczy. Na uczestniczenie w zajęciach przyjdzie jeszcze czas :)
też zauważyłam tę presję społeczeństwa, które pcha swoje dzieci do wszelakich placówek od najmłodszych lat i pewnie bym tej presji uległa gdyby nie moja Po, która powiedziała kategoryczne NIE.
widocznie to niej jej chwila, nie jej czas, więc nic na siłę nie mam zamiaru przyspieszać… poczekam cierpliwie…
Ja Gabi do przedszkola puscilam w zeszlym roku i uwazam ze bylo to za wczesnie, robienie przerw nic nie dalo dopiero teraz gdy ma ponad 3latka Naprawde chetnie idzie, ja uwazam ze nic na sile jeszcze jak ma kto z mala zostac..
Ps. Pieknie ci Kochana dziekuje za kartki:-) byly urocze i baaardzo sie podobaly:-)
Buziaki
Po raz któryś już spotykam się z opinią, że dopiero 3-4 latek potrafi przedszkole przyjąć jako coś naturalnego… dlatego poczekam aż skończy te 3 lata, może wtedy sama poprosi o przedszkole?
Cieszę się ogromnie, że kartki się podobały, bo to najważniejsze :)
Wszystko jeszcze przede mną, ale wiem że nie będzie łatwo posłać moją S. do przedszkola
Ja myślałam, że nam pójdzie raczej gładko, ale dzieci są nieprzewidywalne, więc nie ma co się martwić na zapas :)
Pozdrawiam :)
Po jest jeszcze mala, wiec jesli macie mozliwosc, to faktycznie mozna odpuscic.
Tylko pytanie sie rodzi: A co bedzie, jak za rok tez nie da sie wcisnac w ramki? A jak za dwa lata? A jak do szkoly isc trzeba bedzie. Tak pisze, bo Sara duzo czasu potrzebowala, zanim sie z przedszkolem zaprzyjaznila. W jej przypadku najlepsze chyba byloby zostawienie jej w domu do lat szesciu. Przepisanie do nowego przedszkola – bardziej ludzkiego i mniejszego – otwiera przed nami obecnie nowe perspektywy. Ale martwi mnie jej zachowanie – bo ona juz tak ma, ze jak jej sie cos podoba to robi to z wielka pasja. A jak sie nie podoba, to ma wszystko gdzies i gwizdze wlasnie na te wspomniane ramki. A za rok do szkoly i wtedy to juz nie ma, ze indywidualistka…
Po jest jeszcze mala, wiec wiele sie zmienic moze. Ale moze powinnas jakos „popracowac” w tym kierunku, zeby jednak z przedszkolem sie na przyszlosc zaprzyjaznila? Chociazby przez spotkania z dziecmi z przedszkola – zeby miala kogos, kto jej troche pewnosci doda i z kim sie bawic bedzie mogla?
Po od jakiegoś czasu chodzi do Klubu Maluszka i tam czuje się dobrze… zupełnie inaczej się zachowuje, więc ja wiem, że to nie jest problem pt. jej relacje społeczne są kiepsko wykształcone ;) Ma też swoja ulubioną koleżankę Marysię, z którą na placu zabaw spędza dużo czasu, przez jeden dzień Marysia była w grupie Po i mimo, że miałam nadzieję, że Marysia pomoże Po jakoś się zaaklimatyzować to niestety się nie udało… Po uśmiechnęła się na jej widok, a potem wróciła do postawy – NIE CHCĘ TU BYĆ.
myślę, że na zapas nie muszę nie martwić, zobaczymy co będzie za rok, dwa… a jeśli do szkoły iść nie będzie chciała to jest jeszcze nauczanie domowe ;)
dzięki Aga :*
I miś, i kapcioszki cudne :).
Miś od Bożenki
http://pracownialollipop.blogspot.com/
Polecam z całego serca!
Za rok, za dwa opcja dla Po moze byc porzadne, montessorianskie przedszkole, gdzie nikt nie tlumi indywidualizmu, zabawki sa po to, by uczyc i stymulowac wyobraznie (nie znajdziesz tam rozowego, chinskiego plastiku), a dziecko uczy sie decydowac o sobie, planuje to, co chce robic, a nauczyciel je w tym wspiera, oczywiscie w skali dostosowanej do wieku i rozwoju dziecka. Montessorianie wiedza, jak postepowac z indywidualistami i jak motywowac ich do pracy. Jeno podkreslam, to musi byc placowka z prawdziwego zdarzenia, nie jak to czesto dzis bywa, szczegolnie w Polsce, ‚pulapka na etykietke’.. Nie kazde bowiem Montessori, co sie swieci… Czesto myli sie montessorianizm ‚z wszystko mi wolno, a nauczyciel nie musi nic robic’. W prawidlowo prowadzym montessorianskim przedszkolu sa reguly, granice, a nauczyciele popylaja jak male motorki :-)
Bardzo, bardzo polecam.
tak, tak Metoda Montessori byłaby pewnie najlepsza dla Po – tylko:
A) najbliższe takie przedszkole znajduje się 100 km od naszego miejsca zamieszkania
B) wiem, że niestety nawet TO przedszkole nie działa w 100 % w oparciu o założenia Marii Montessori…
C) do wyboru mamy 4 przedszkola – wszystkie prywatne, we wszystkich trzeba płacić słono, a metody wychowawcze w nich stosowane są jakby z poprzedniej epoki…
niestety wydaje mi się, że w Polsce jeszcze do prowadzenia przedszkoli w ten sposób długa droga… bardzo długa…
Na pocieche… tam gdzie metoda sie pracuje juz dlugo tez czasem trudno o jakosc. Bo latwo spoczac na laurach.
Slowem, dobre przedszkole jak los na loterii.
;-)
dobrze przedszkole, dobra szkoła, itd.
na szczęście mamy cudowne dzieci, którym te złowrogie instytucje nie będą w stanie nigdy wyrządzić krzywdy :D
Daniel rok temu nie dostał się do państwowego przedszkola. W tym roku też. Udało się go na szczęście posłać do małego, prywatnego, katolickiego przedszkola i jestem zadowolona. Ja nie chodziłam do przedszkola, bo strasznie rozpaczałam za domem i poszłam do zerówki w wieku 6 lat. Mam wrażenie, że 4 lata to dobry wiek na przedszkole, bo Daniel potrzebował już zabawy w grupie i budowania relacji społecznych, czego mu w domu nie byłam w stanie zapewnić.
no właśnie – nie chodziłaś, a czy na tym ucierpiałaś? pewnie nie ;)
dlatego ja na razie nie naciskam… zobaczymy co dalej…
u nas tez mamy katolickie przedszkole, z tym, że dość daleko od naszego mieszkania, wiem ze sprawdzonych źródeł, że przedszkole bardzo dobre – może w przyszłym roku spróbujemy tam?
a my rozpoczęliśmy tydzień numer dwa. ale wciąż mam wątpliwości… niby nie ma rozpaczy ze strony Ewy, niby bawi się z dziećmi, uczestniczy w życiu grupy, ale jakoś tak nie wiem, co o tym myśleć… o tym przedszkolu, no!
nie wiem co mądrego rzec, bo ja sama obiekcji mam sporo do przedszkoli, z których przyszło mi wybierać… nie ma chyba takiego, z którego rodzice byliby zadowoleni w 100%… ale skoro Ewka się dobrze zaaklimatyzowała to chyba nie ma co się martwić, co?
łatwo mówić ;) ale luzuję, daję nam wszystkim czas, także temu przedszkolu… :)
luzuj!
życzę Wam, aby jednak przedszkole okazało się tym najlepszym :)
Nina chodzi do przedszkola, jak już wiesz, ale co tam robi, tego się od niej nie dowiesz. W zeszłym roku była rozpacz, w tym chodzi chętnie. Moje dziecko niestety też nie bawi się z dziećmi – ona bawi się z dorosłymi. Także Przedszkolanki mają przechlapane, bo albo będą się z nią bawić, albo ona będzie bezczynnie szwendać się po klasie… No, ale musiałam oddać, bo dla mnie to już za długo było w domu i moje siedzenie z dziećmi było bezproduktywne. Ale to dłuższa historyja :) Podziwiam za taką decyzję. Podziwiam za szacunek do dziecka !! To ważne, żeby być jednocześnie rodzicem i przyjacielem.
Po na jakąkolwiek wzmiankę o przedszkolu nabiera wody w usta – a normalnie buzia się jej nie zamyka ;)
Myślę, że Nina po prostu już dojrzała do przedszkola (ja na to też liczę) i dlatego teraz macie już z górki… a jak tam Ty sobie radzisz bez dziewczynek w domu?
buziaki słodziaki :*
Mądry wybór ;)) nic na sile i skoro z babcia jej dobrze i ma opiekę to po co to zmieniać ;))
[…] śledzą nasze losy, wiedzą, że to już drugie tego typu podejście. O pierwszym pisałam u siebie i u Olgi. Za pierwszym razem się nie udało. Teraz wydaję mi się, że mogę już odtrąbić […]