Jeszcze wczoraj tęskno patrzyliśmy za okno wypatrując choćby płatku śniegu… a tu nic tylko deszcz i deszcz… plucha, szarość, ciemność… pewnie gdyby nie Po i jej energia, którą trzeba gdzieś wyładować nie wyszlibyśmy z domu wcale… ale po długim ociąganiu się, zaopatrzeni w ciepłe kurki i buty oraz szpachelkę i kask, wyruszyliśmy w końcu na spotkanie z deszczem, wiatrem i listopadem, który pokazał swe prawdziwe oblicze…
A po cóż nam była szpachelka ktoś zapyta? a po to, aby mech ładnie oddzielić od podłoża ;)
A po cóż Po był kask potrzebny? o nie, nie! nie dlatego, że na wózku uprawia ekstremalną jazdę :) Po miała jechać na rowerze, ale z tego pomysłu szybko zrezygnowała (lenistwo zwyciężyło!), ale kask pozostał na głowie jako świetna ochrona przed deszczem ;)
Zmarznięci, przemoczeni, z koszem wypchanym po brzegi mchem wróciliśmy do domu – pod ciepły kocyk, na gorącą czekoladę, na przytulańce różnorakie… rozłożyłam nasz dywanik z mchu na tarasie, aby sobie sechł, aby móc z niego już w piątek tworzyć nowe cuda ( dlaczego w piątek? niebawem się pochwalę)… a tu coraz mocniej leje, zimno coraz bardziej daje się we znaki, kaloryfery na 5… „jutro będzie padał śnieg!”…
i wiecie co? cudny, biały krajobraz przywitał nas dzisiaj rano! tak ładnie, tak czysto, zupełnie inaczej niż wczoraj! z niecierpliwością czekałam kiedy Po się obudzi i to zobaczy! radość w jej oczach, niedowierzanie malujące się na twarzy – dla takich chwil warto żyć, naprawdę! Magia w czystej postaci!
Zdjęć nie ma, bo nie chciałam urody tych chwil zmącić pstryknięciami migawki aparatu ;)
cudne zdjęcia!!! Po w kasku w wózku zabójczo wygląda :-)) Uściski dla Was!!!
Myślę, że podobne zdanie mieli ludzie, którzy nas mijali, bo wszyscy uśmiechali się pod nosem ;)
Buziole Asiu :*
Kask Po mnie rozwalił …. :D U mnie (wschód) śniegu nie widać, ale mroźniej już jest.
u nas powoli z cudnego puchu robi się paskudna chlapa :) ale już jest nadzieja, że zima jednak nadejdzie!
Aj jak mi się marzyła poranna warstwa śniegu! i zero jedynie mróz i kałuże zamarźnięte z czego Madzia zadowolona bo rowerem mogła po nich śmigać :)
widzę,że nowa konkurencja klamota :P
buziaki
Doczekacie się i Wy! spokojnie :)
e tam konkurencja – to Paputek – przyjaciel Klamotka :)
hahaha moja też rano jak wstała to aż piszczała z radosci gorzej mamą niestety zachwycona nie byłam bo aż strach autem było jechać:(
Mój Mąż jakoś też szczególną miłością do śniegu nie pała ;) czyżby nie lubił odśnieżania?
a ja nic nie wiem ,nie dostaję znaku sygnału ,że coś dodałaś …po południu inną drogą zorientowałam się że pisałaś ,a teraz zaglądam i widzę ze dwa posty w plecy jestem !!! wrrrrrrr….
ja nie wiem kiedy po mech pojadę pewnie nie dam rady przed adwentem i skończy się na farbowańcu :)) a u nas kubański sobie śnieg na dachu pooglądać mógł z rana i tyle …..a pewnie też by podskakiwał :)))) jak ja wam zazdroszczę czasem tego czasu, który nam już minął ….. w tamtym okresie mogłabym zjeść z miłości swoje dziecko !!!!! PO wygląda też apetycznie :)))) no i wyszłam na matkę kanibalkę :))))))))
Oj tam – sprytna jesteś to nadrobisz ;)
Mchu Ci u nas dostatek – suszy się teraz na kaloryferze – więc w razie czego służę swymi zasobami!
W takim razie Matka Kanibalka pozdrawia Matkę Kanibalkę :D
A my chcielibysmy zeby tak z 2tyg jeszcze bez sniegu wytrzymalo, dach nam zaczeli kryc:-)
Po cudna:-)
tak to właśnie jest z tym śniegiem – jedni doczekać się nie mogą, a drudzy chcieliby żeby w ogóle nie sypał…
pozdrawiamy :*
Po w tym kasku wymiata :))))
Zapewne widok dziecka w wózku , w kasku niecodzienny to i atrakcja jakaś dla mijających ;)
Na szczęście pogoda nie sprzyjała spacerom, więc i ludzi zdziwionych było mało ;)