Wymyśliłam sobie w zimie jeszcze, że chciałabym wiosnę i święta mieć w tym roku na żółto. Tak klasycznie. Bo żółta Wielkanoc to dla mnie taki sam klasyk jak czerwone Boże Narodzenie. Nagromadziłam więc sobie różnych żółcieni, porozkładałam je już gdzieniegdzie po kątach i zrobiło się w mieszkaniu tak energetycznie jak nigdy! a powiem Wam, że energia jest potrzebna teraz jak mało kiedy – od dwóch dni sypie u nas śnieg :) szaro-buro-paskudnie… liczę jednak po cichu, że do świąt wysypie się co wysypać się musi i wróci wiosna i słońce prawdziwe.
Tymczasem już planuje co jutro zrobić muszę, bo mam dzień wolny i moje przygotowania do świąt zamknąć się w tym jednym dniu muszą, bo niestety więcej na nie czasu już mieć nie będę. Dlatego pewnie kolejny post już będzie w iście świątecznym klimacie, a na razie tylko żółta wiosna :)