o codzienności.

Piasek znowu wysypany na środku pokoju. Na stole skarpety. Buty rozrzucone w dwóch odległych kątach leżą. Ścieżka z zabawek zdradza, w którym kierunku udała się ich właścicielka. W kubku mleko – oczywiście, że niedopite, bo nagle zmieniły się gusta, więc w drugim kubku „tjuskawkowe”, a nie „cekoladowe”. W tv „Małe Królestwo Bena i Holly” – to nic, że nie ogląda, to nic. Zmienić kanału nie można. I w tym wszystkim ja. Zbieram te skarpety, buty, kubki, zabawki. Sprzątam ten piasek. Nie biorę pilota nawet do ręki.

Pełno jej w całym domu. Jej zabawek, jej śmiechu, jej potoku słów, jej maciupkich (chociaż coraz większych) ubranek, jej potrzeb, jej zachcianek, jej marzeń spełnionych i tych cały czas na liście do spełnienia… i mimo, że czasami ta codzienność tak przytłacza, że mam ochotę wystrzelić się w kosmos, aby choć przez chwilę pobyć sama to już nie chciałabym za nic w świecie, aby było inaczej..

     SONY DSC

2

3

4

5

bo kiedy już wieczór zapadnie, w domu zapanuje błoga cisza przerywana jedynie chrapaniem mojego eM to już mi nie w głowie żadne kosmosy… patrzę sobie na to moje Dzieciątko, które tyle zamieszania w ciągu dnia robi i jestem najszczęśliwsza na świecie… wtedy zawsze czuję, że tu gdzie jestem to dokładnie to miejsce, w którym chciałabym być…

6

7

8

PS. na zdjęciach malwy, z których jestem prze okrutnie dumna, bo wyhodowałam je z kilku ziarenek. Mój eM chciał je już kilka razy wyrwać twierdząc, że chwasty hoduję, ale ja się nie dałam i oto są – wielkie, ogromne, piękne :) (Aga te zdjęcia to też tak trochę dla Ciebie :*)

Reklama
o codzienności.

wyrzucone w błoto?

A co zrobisz jak będzie chciała jakieś różowe, plastikowe i tandetne badziewie?
Takie pytania pojawiały się u nas prawie zawsze, kiedy ktoś lustrował zawartość pokoju Małej Po. Odpowiadałam zgodnie z prawdą, że liczę na to, iż takich zachcianek mieć nie będzie, a jeśli już się pojawią to jakoś będziemy negocjować i dojdziemy do porozumienia.

I tak oto moja córka wkroczyła w wiek, kiedy już dokładnie wie czego chce, co się jej podoba… okazało się (dość szybko), że jest fanką różu i to takiego, którego ja nie lubię… tego najmocniejszego z najmocniejszych, który widać z odległości 1000 metrów. Najlepiej, żeby różowe były wszystkie ubrania i zabawki. I cóż ja matka uczynić mogę? pozwalam jej na ten róż. Przymykam oko raz, drugi, wybieram róż w najbardziej estetycznej formie i jakoś sobie radzimy ;)

Wczoraj na Festiwalu Smaków (naprawdę nie przypuszczałam, że tam też coś takiego ujrzymy!) pojawiło się także stoisko z balonami ;) oczywiście nie umknęło to uwadze Małej Po. Balonom się przyjrzała i cichutko wyszeptała: Mamusiu kupisz mi? Cena ciut mnie zszokowała. 25 zł za ciut foli i helu? no przesada. Polciu a potrzebny Ci taki balon? Ale on taki ładny! no gdzie ładny? – myślę sobie.
Przyglądamy się tym balonom fruwającym w powietrzu i zaczyna się wybieranie. Staram się zasugerować coś. Może pszczółka Maja? A może samolocik? Nie mamusiu… ten różowy kotek z odstającym ogonkiem…
Ło matko jedyna! ten wielki paskudny różowy kot? ten największy ze wszystkich? i 25 zł za takie paskudztwo? no wyrzucone w błoto pieniądze… albo jej to ucieknie zaraz, albo hel uleci… w głowie takie myśli mi na szybko przelatują…

Na pewno ten Polciu?
TAK!!!
No to dobrze! Poprosimy tego ślicznego różowego kotka!

Sto razy w drodze do domu mi za niego podziękowała… Radość, szczęście, uśmiechy, duma! Mamusiu ten kotek jest taki śliczny!

1

2

3

4

5

6

7

8

Cały dzień go miała przywiązanego do ręki… a wieczorem kotek uczepiony do sufitu zasypiał razem z nią… wychodząc wieczorem z pokoju, całując ją na dobranoc stwierdziłam, że to jednak nie były pieniądze wyrzucone w błoto… szczęścia i uśmiechu dziecka nie da się kupić za żadne pieniądze, a obrazek poniżej jakoś przełknę ;)

13

A teraz jeszcze mały dodatek – żeby nie było wątpliwości skąd nadajemy ;)

8

11

12

14

wyrzucone w błoto?

o lecie ciąg dalszy.

Ostatnio pisałam o letnich przyjemnościach związanych z piknikami. Dzisiaj kolejna porcja letnich przyjemności – kreda!

…bo pewnie, że się da kredy używać przez cały rok, co my czynimy namiętnie, tworząc co rusz nowe dzieła i dzieła arcy na naszej domowej tablicy, którą można zobaczyć o tu. Jednak tablica to nie to samo co cała ulica! tam to się można artystycznie wyżywać. Paczka kredy i godziny dobrej zabawy gwarantowane!

W tym roku dodatkowo wprowadziliśmy atrakcję w postaci gry w klasy! czy ktoś jeszcze w to gra? uwierzcie mi, że całe wieki nie widziałam już narysowanych kredą klas na żadnym chodniku w okolicy bliższej ani dalszej… Mała Po zachwycona! to nic, że zasady nagina tak, aby jej pasowało, najważniejsze, że skacze z taką gracją i takim zaangażowaniem jakby od tego miała zależeć przyszłość całego świata!

A jak jeszcze w grę da się wciągnąć tatę – mistrza skakania na jednej nodze no to już fun na maxa!

1

2

3

4

5

6

7

8

9

Pogoda ostatnio mocno w kratkę, ale deszcz nam wbrew pozorom sprzyja, bo każdego dnia można zabawę zaczynać od nowa. W nocy za pomocą jakichś czarownych zaklęć wszystko znika! Mimo wszystko mam nadzieję, że na weekend pogoda trochę się poprawi, abyśmy mogli korzystać znowu z letnich przyjemności, a nie kisić się z przymusu w domu.

Zatem miłego weekendu!

o lecie ciąg dalszy.