o listopadzie i grudniu.

Przychodzę dzisiaj z takimi trochę odgrzewanymi kotletami, bo kto jeszcze dzisiaj o świętach pamięta, o grudniu i o prezentach? a tym bardziej kto jeszcze listopad wspomina? no chyba tylko ja ;)

Ale wiecie jak jest – porządek musi być, Ordung muss sein, jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B, i inne takie. No więc skoro zaczęłam kiedyś podsumowywać sobie kolejne nasze miesiące to tego trzymać się muszę (muszę, bo nie lubię sobie czegoś założyć i z tego się nie wywiązać).

Ostatnio podsumowałam październik. Listopad na podsumowanie się nie załapał, bo wydawało mi się, że ja żadnych zdjęć w tym miesiącu nie zrobiłam. Jednak po przeglądnięciu zdjęć okazało się, ze jednak coś niecoś udało się mi złapać dlatego dzisiaj tak bardzo nietypowo – dwa miesiące.

LISTOPAD.

To przede wszystkim miesiąc mgieł i działań twórczych. Myślałam, że tylko ja w tym miesiącu tworzyłam coś (większość na zakotwory). Ale okazało się, że moje dziecię dzielnie dotrzymywało mi kroku ;)

Mgły wieczorne za naszymi oknami.

1

2
Ostatni wypas owiec?

3

Pieczątek możemy używać na kilka sposobów. Sposób pierwszy.

6

Sposób drugi.

6

Długich, listopadowych, twórczych wieczorów ciąg dalszy.

7

8

A gdzie się śpi najlepiej? oczywiście, że na podłodze, ale obowiązkowo pod owczą skórą.

8

No i jeszcze budowanie „miasteczek” wszelkich szło nam całkiem sprawnie w listopadzie.
9

GRUDZIEŃ.

Grudzień to zdecydowanie czas magiczny. Otwierane kolejne okienka kalendarza adwentowego, dużo radości, uśmiechów, oczekiwanie, śpiewanie kolęd, ubieranie choinki i wpatrywanie się w nią godzinami, aż w końcu dużo czasu z tymi, których się kocha.  A dla mnie prywatnie grudzień to także zakotwory, które miło wspominać będę, a które dały mi dużo motywacji do działania. To był zdecydowanie jednen z piękniejszych miesięcy.

Kalendarz adwentowy otworzony do ostatniego okienka.

9

Nasze skromne stoisko na zakotworach, które mimo wszystko cieszyło się popularnością.

9

Przyłapana na podkradaniu cukierków.

10

Chwila kontemplacji.

11

Obowiązkowa świąteczna mini sesja.

12

14

Całusy, prezenty, radości.

14

16

17

Tajemnice z ulubionym Michałkiem?

SONY DSC

Sylwestrowe szaleństwa.

 19

20

Mam nadzieję, ze styczeń uda mi się podsumować na początku lutego, a nie w maju np. ;)

Reklama
o listopadzie i grudniu.

o mojej prywatnej księżniczce.

Doprawdy nie tak wyobrażałam sobie Moją Wymarzoną Córeczkę. Miała mieć ciemne włosy (po mamusi oczywiście!), ubierać ją miałam w granaty i szarości  (i to mi się w sumie udawało do jakiegoś momentu – wszak pierwszą sukienkę kupiła jej ciocia Ala :)), miała się bawić pięknymi ekologicznymi zabawkami (takimi najlepiej jak najbardziej naturalnymi bez żadnych pstrokacizn). No! tak to sobie wyobrażałam jakieś 4 lata temu.

Mało co z tych moich wyobrażeń okazało się mieć pokrycie w rzeczywistości. Mam niebieskooką blondynę, uwielbiającą róż, tiule i falbany. A zabawki? mamy tych pięknych (w moim mniemaniu) od groma. Owszem bawi się nimi, ale szału nie ma takiego jak w przypadku różowych koników z amarantowymi grzywami. Szydełkowy miś z ostatniego wpisu jest tulony, kochany, przebierany, ale jednak widzę, że wróżka z różowymi skrzydełkami wzbudza w niej innego rodzaju radość, inny błysk w oku.
Czy czuję się zawiedziona, że moje marzenia o czarnowłosej dziewczynce w szarej bluzie i trampkach się nie spełniły? Absolutnie nie! Nie zamieniłabym tej mojej blondyny na nikogo innego! jest cudowna, dziewczęca, mądra, śliczna, rezolutna, a ubrana w róże i brokaty najbardziej kochana na świecie!

Pod choinką znalazła sukienkę uszytą z chyba 15 warstw tiulu. Założyła ją. Pochwyciła w dłoń różdżkę. Kazała stworzyć koronę. Wydobyła całą swoją wrodzoną grację na zewnątrz. I oto mamy naszą prywatną księżniczkę! Taki jej domowy strój. Chociaż i na zewnątrz w nim już wyszła brnąc po zaspach ;)

1

2

3

4

6

7

Księżniczka w wersji czarującej.

8

Księżniczka wersji „małego kradzieja” wypijającego maminą kawę.

9

Księżniczka w wersji artystycznej.

9

Księżniczka w wersji maminej.

10

Prywatna krawcowa księżniczki na wyposażeniu być musi.

10
Spacer po książęcych włościach.

12

o mojej prywatnej księżniczce.

o początku roku.

Witam Was serdecznie w Nowym Roku. Chociaż szczerze powiedziawszy to jakoś nieszczególnie zmianę daty odczułam. Dlatego w sumie powinnam powiedzieć, że witam Was tak serdecznie jak zwykle ;)
Ostatni dzień starego roku spędziliśmy całkiem zwyczajnie. A owszem był szampan, i zimne ognie, i nawet czapeczki iście imprezowe stworzyłam razem z Małą Po. Z tym że szampan do tej pory chłodzi się w lodówce, bo jakoś w końcu nie było okazji aby go wypić. Z całej naszej imprezowej trójki do północy dotrwałam tylko ja, więc no. Sama pić nie będę. Zimne ognie odpaliliśmy a i owszem. Ale jeszcze jedna z dwóch paczek została, więc to już świadczy o tym, że jakimś szczególnym zainteresowaniem się nie cieszyły. A czapeczki? a no ładne całkiem, ale w końcu zapomnieliśmy ich założyć, bo gra w chińczyka była bardziej absorbująca.
Tak więc jak widzicie – dzień jak co dzień. I tak już od 4 lat :)  Wszelkie imprezy i wyjścia nie są w stanie na tyle mnie skusić i znęcić, abym tego dnia porzuciła domowe pielesze i postanowiła podbijać parkiety. Że się starzeję? całkiem możliwe.

Ale za to pierwszy dzień Nowego Roku po takim Sylwestrze jest wspaniały. Wszędzie cisza i spokój. Wydawać by się mogło, że cały świat śpi. Wychodząc zatem z domu można spokojnie uznać, że świat należy do nas. A jeśli on rozpieszcza nas taką śnieżną aurą jak w tym roku to już w ogóle bajka.

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

Na spacerze był z nami Miś. Miś niezwykły, bo to jeden z najpiękniejszych prezentów gwiazdkowych jaki Mała Po w tym roku dostała. Zupełnie niespodziewany, tak z serca i od serca podarowany. Zuzi i jej Mamie mocno dziękujemy i po cichu liczymy, że jeszcze uda nam się spotkać w większym gronie kiedyś :) :*

o początku roku.