Opowiem Wam dzisiaj o znajomości, która nie miała prawa się udać.
Poznaliśmy się prawie 6 lat temu. W drodze do Hiszpanii. Potem tak się złożyło, że prawie cały urlop spędziliśmy razem. A kiedy naszych hiszpańskich wakacji dobiegł kres to ładnie się pożegnaliśmy i w sumie tu historia mogłaby się zakończyć. Tak jak kończą się wakacyjne znajomości. Prawie wszystkie. Prawie. Bo jak się okazało nasza się nie skończyła. A chyba nikt z naszej czwórki nie dawał jej wtedy żadnych szans.
Po powrocie do domów wymieniliśmy się zdjęciami, zaczęliśmy pisać maile. Dzieliły nas kilometry, które okazały się dość trudne do przebycia, więc na spotkanie nie było najmniejszych szans. Z biegiem czasu w naszym życiu pojawiła się Mała Po, w ich życiu Mały Olek. Z Agnieszką zaczęło nas łączyć więcej niż mogłyśmy przewidzieć… podobne wydarzenia w naszym życiu chyba utwierdziły tę znajomość. Aga w jednym z najtrudniejszych momentów w moim życiu wspierała mnie bardzo mocno. I chyba nawet sama sobie nie zdaje sprawy jak wiele jej zawdzięczam.
6 lat później spotkaliśmy się, w powiększonym składzie, o dwie jakże ważne osóbki. Zupełnie spontanicznie, bo okazało się, że są tzw. przejazdem niedaleko nas. I wiecie co? nie czułam wcale, że my się tak długo nie widzieliśmy, że to kiedyś była tylko wakacyjna znajomość… rozmawialiśmy jak starzy, dobrzy znajomi, którzy znają się od wieków! a Mały Olek skradł nasze serca całkowicie. Mała Po na następny dzień pytała tylko o Olusia i tylko z nim zdjęcia kazała sobie pokazywać :)
To było przemiłe popołudnie i naprawdę niezwykłe. I cieszę się bardzo, że gdzieś tam kiedyś się poznaliśmy i nie pozwoliliśmy tej znajomości umrzeć śmiercią naturalną.
A teraz już dość gadania – przedstawiam Wam zatem Olka syna rodziców, którzy są jednymi z najbardziej zakręconych ludzi jakich znam ;)
Dzisiaj zdjęcia celowo czarno-białe, aby na pierwszy plan wyszły emocje, których było tak wiele :)
A przy okazji chciałam Wam polecić lekturę na lato! Nie wszyscy mogą mieć znajomych, którzy piszą książki, a ja należę do tego wąskiego grona ;) więc skoro już mam takie szczęście to grzechem byłoby się nie pochwalić.
Do księgarń właśnie trafiła debiutancka książka Agnieszki, jeśli ktoś lubi spędzać wieczory w towarzystwie słowa pisanego to polecam serdecznie! Ja jeszcze nie czytałam, ale cały wolny weekend przede mną więc nadrobię tę zaległość!
(klikając na zdjęcie poniżej, przeczytacie nieco więcej o tej książce)