Czasami uda mi się coś wygrać. Czasami. No dobra. Prawie wcale się nie udaje. Bo zwykle nie biorę udziału w żadnych konkursach. I pewnie to tu leży główna przyczyna braku jakichkolwiek wygranych na moim koncie ;)
Ale tutaj spróbowałam. No oprzeć się nie mogłam, bo gra warta była świeczki! Wazon, do którego wzdycham już jakiś czas był główną wygraną. Więc nie mogłam tak po prostu przejść obok. Skleciłam kilka zdań i udało się! udało!
Będę mieć wazon. Najpiękniejszy wazon świata. Od MADAM STOLTZ. Mówię o tym z wypiekami na twarzy (e tam mówię, krzyczę!), mojemu eM, a on na to:
„yhym. fajnie.”
Oczywiście, że ignorant z niego totalny, ale to nie zgasi mej radości. Bo ja należę do tego wąskiego grona osób, które naprawdę potrafią się cieszyć z takich drobiazgów. Chociaż ten wazon to wcale drobiazg nie jest i dla mnie to rzecz wielka ;) nie tylko gabarytowo ;)
A więc czekam. Z niecierpliwością przebieram nóżkami, liczę minuty do zakończenia długiego weekendu, bo wtedy już paczka nadejdzie na pewno! i jest, jest! rano dostaję smsa, że kurier dzisiaj dostarczy paczkę, tę paczkę. No to przebieram nóżkami jeszcze mocniej! Kurier dzwoni, mnie nie ma w domu, mówi, że paczkę u sąsiada zostawi. No dobra, dobra. Wszak sąsiad zaufany, więc nie ma problemu. Biegnę wieczorem do domu co sił w nogach. Biorę paczuszkę do rąk. potrząsam delikatnie – jakbym kurde jakieś przeczucie miała. A tam BRZDĘK. Takie ciche, cichuteńkie, ale ja wiem, że tam w środku nie ma prawa nic brzdękać… łudzę się jednak, że może Asia coś do tego wazonu włożyła i stąd ten dźwięk… otwieram delikatnie, bardziej delikatnie już nie potrafię… podnoszę wieko… i łzy cisną mi się dosłownie do oczu… wazon, piękny, cudowny, wymarzony, wyczekany… w kawałkach!
No wiadome! przecież jeśli komuś taka historia się może przytrafić to na pewno tylko mi. Wszyscy którzy mnie znają wiedzą, że ja mam właśnie takiego pecha… nigdy nic z nieba tak po prostu spaść mi nie może, nigdy ot tak o prostu nie przychodzi mi nic łatwo. Ja mam zawsze pod górkę, zawsze drogę wyboistą… mogłabym podobnych historii opowiedzieć więcej i przypuszczam, że na pechowca roku mogłabym spokojnie pretendować. Jednak wróćmy do wazonu…
Mniej więcej tak wyglądała moja wymarzona nagroda po wyjęciu z pudełka
Po kilkudziesięciu minutach, po zużytych kilku tubkach kleju wszystko sklejającego, po sklejonych kilku palcach, po opróżnieniu całkowicie mych pokładów cierpliwości – moje cudo wyglądało tak
I tym oto sposobem mam wazon z duszą, wazon z historią. Jedyny i niepowtarzalny. Mój.
Pobiegałam z nim trochę po mieszkaniu. Bo wszędzie pasuje mi idealnie. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko kupić kolejny ;)
Reklamację w firmie kurierskiej oczywiście złożyłam i czekam teraz na jej rozpatrzenie. Kurier zapewniał, że raczej zostanie ona uwzględniona, więc jest szansa, że będę mogła zainwestować w kolejne cudo ;)
PS. A czy ktoś miał już podobną sytuację? Bo ja już raz dostałam paczkę w stanie mocno naruszonym i udało się odzyskać wartość przedmiotów, które były w środku. Jednak wtedy miałam do czynienia z inną firmą. Dlatego teraz nie bardzo wiem czego się spodziewać.