Temat śmierci będzie poruszony w najbliższych dniach pewnie niejednokrotnie. I o ile rozmowy o śmierci w gronie dorosłych nie są niczym nadzwyczajnym o tyle z dziećmi o śmierci rozmawia się rzadko. Czy tak powinno być? czy dzieciom powinno się smutne i trudne tematy dozować albo je omijać? czy dzieci powinno oswajać się ze śmiercią?
Nie wiem. Nie przeczytałam poradników mądrych psychologów. Nie radziłam się nikogo. Robiłam tak jak podpowiadało mi serce. I dzisiaj wiem, że to co robiłam przez 4 lata sprawdziło się, bo kiedy moja córka spotkała się ze śmiercią naocznie wiedziała z czym ma do czynienia i dużo łatwiej było mi z nią rozmawiać…
Co zatem robiłam?
Gdy Mała Po miała dwa miesiące zmarła jej Prababcia. Oczywiście, że nie pamięta pogrzebu, nie wie co się wtedy działo. Jednak pamięta, że od zawsze (od jej zawsze) chodzimy zapalić na grób babci znicz. Wie czym jest cmentarz, wie że w grobie leży ciało Babci. Wszystko to wie, bo przy okazji tych wizyt dużo rozmawiałyśmy, nie zbywałam jej pytań tylko odpowiadałam tak, aby umiała to sobie poukładać w swojej małej główce.
I wiem, że sobie ułożyła, bo nie raz o Babcię pyta, niejednokrotnie patrzy w Niebo i pokazuje mi na której chmurce Babcia siedzi.
Kiedy umarł jej Dziadek była pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała. W momencie, gdy odebrałam telefon ze szpitala byłyśmy same w domu. Od razu zapytała co się stało, a ja po prostu powiedziałam „Dziadek umarł…” Nie było wtedy czasu na przygotowanie jej na taką sytuację, ale wtedy, w tamtym momencie zrozumiała wszystko…
Nie znaczy to, że potem nie rozmawiałyśmy o tym. Bo rozmawiamy prawie codziennie. Często Dziadka wspomina, często o nim mówi. Wszak to był ten Dziadek, z którym chodziła karmić kaczki, z którym grywała w domino i który był najbardziej cierpliwym widzem jej tanecznych występów. Był każdego dnia. I nagle wszystko się zmieniło.
Jak sobie z tym radzi? wydaje mi się, że całkiem dobrze. Czasami chyba lepiej niż ja sama. Bo potrafi mnie rozwalić na tysiące małych kawałeczków np. takim pytaniem:
„Mamo a jak ja już będę mieć swoje dzieci to co ja im o Dziadku opowiem? co ja będę pamiętać?”
Kiedy zbiorę do kupy te nasze ostatnie trudne doświadczenia wiem, że dobrze zrobiłam oswajając Małą Po z tematem śmierci. Z trudnym tematem, który czasami lepiej byłoby owinąć milczeniem i odłożyć na półkę KIEDYŚ. Tylko, że KIEDYŚ może być za późno… bo ja nigdy przecież nie zakładałam scenariusza, że Moje Dziecko będzie tak blisko śmierci…
Zachęcam więc do rozmów z dziećmi. Nie wprost, ale przy okazji. Najbliższe dni na pewno mogą w tym pomóc. Wytłumaczmy dzieciom po co na cmentarz idziemy, kto leży w grobie, opowiedzmy o tych osobach ciut więcej, wspólnie obejrzyjmy zdjęcia…
Znalazłam dwie książki, które mogą być także dobrym początkiem do rozmowy o przemijaniu. Temat śmierci w dziecięcej literaturze jest raczej omijany. W tych książkach się pojawia i wcale nie tak przy okazji.
CHUSTA BABCI – prawie cała o śmierci, chociaż dziecko może mieć zupełnie inne wrażenie. Wg mnie idealna lektura na pierwsze listopadowe dni.
WIGILIA MAŁGORZATY – książka raczej o samotności, ale przy okazji mowa w niej także o śmierci. Mały fragment, a może wiele dziecku uświadomić.