Dobry wieczór w przedostatni dzień roku 2016!
Powinnam pewnie teraz wrzucić tu posta o naszych świętach, albo o podsumowaniu roku bieżącego, albo chociaż jakieś noworoczne życzenia. Ale nic z tych rzeczy się tu nie znajdzie. Dlaczego? a bo ostatnio ten blog żyje własnym życiem. I jakoś tak nie zawsze wszystko na temat tu się znajduje… a więc dzisiaj będzie zupełnie nie na temat i zupełnie spontanicznie. Jako że ostatnie miesiące zawodowo wyeksploatowały mnie totalnie to święta miały być odpoczynkiem od wszystkiego. No i prawie się udało, bo prawie całe święta spędziłam w łóżku z wirusami. A kiedy już wstałam to energia tak mnie roznosiła od środka, że po prostu musiałam coś w domu poprzestawiać. Padło więc na pokój Małej Po. W sumie tylko pojeździłyśmy meblami, a zmieniło się prawie wszystko. Druga strona jeszcze nie wygląda tak jakbym chciała, więc na razie jej nie pokażę, ale ta część, która jest na zdjęciach już mnie (i Małą Po) całkiem satysfakcjonuje.Zatem jeśli nie szykujecie kreacji na jutrzejszą noc i w sumie całkiem się Wam nudzi to zapraszam na posiady do Małej Po.
dekoracje
o dyniach i pajęczynach.
Hop, hop!
jest tu kto? ktoś mnie jeszcze pamięta? ktoś tu jeszcze zagląda?
Dzień dzisiaj taki, że wszyscy pajęczyny wieszają, ja zaś wzięłam miotełkę i przyszłam odkurzyć trochę tego bloga, pozamiatać pajęczyny i zrobić tu w końcu jakiś względy porządek.
Nie ma mnie tu, nie bywam tu prawie wcale. To fakt. Ale powód mam, a właściwie powodów mam kilka. Bywam ostatnio w tylu miejscach, tyle rzeczy robię, że po prostu nie starcza mi czasu, na to aby jeszcze tutaj napisać od czasu do czasu nawet kilka słów. Jednak wiem z dobrze poinformowanych źródeł, że na instagramie ten kto chce śledzi mnie na bieżąco ;)
Nie będę pisać, że się poprawię, bo listopad i grudzień zapowiadają mi się bardzo pracowicie. Każdy dzień mam zapełniony po kokardy i już dzisiaj wiem, że kilka dni wolnych pod rząd trafi mi się dopiero w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Nie śmiem jednak narzekać na ten stan rzeczy, bo robię co kocham, a ludzie mi jeszcze za to płacą ;) no żyć, nie umierać. Prawdę powiedziawszy gdyby mi ktoś powiedział jakieś dwa lata temu, że to możliwe to nigdy bym w to nie uwierzyła. Tyle dobrych zbiegów okoliczności, tylu ludzi mi przychylnych, tyle dobrych zrządzeń losu… to wszystko sprawiło, że jestem tu gdzie jestem, robię to, co robię i naprawdę każdego dnia muszę się uszczypnąć, aby sprawdzić czy to aby nie sen…
Marzenia się spełniają! warto w to wierzyć! i robić swoje mimo, że po drodze nie jedna osoba będzie pukać się w czoło…
Zostawiam Was dzisiaj w dyniowym klimacie. Takim akuratnym na dzisiejszy wieczór. To część dekoracji, którą robiłam dla jednej z restauracji. I zarazem ostatnie dekoracje jesienne jakie stworzyłam w tym roku. Teraz to już do końca roku tylko bombki, brokaty i mikołaje ;)
A i jeszcze jedno – na srebrną agrafkę wrzucam od czasu do czasu coś „mojego”, więc jakbyście czegoś potrzebowali to zapraszam tędy.