taras – to on w dużej mierze zadecydował o tym, że kupiliśmy właśnie TO mieszkanie… i dzisiaj właśnie ze względu na to miejsce wcale nie chce mi się myśleć o wyprowadzce do czegoś większego… no chyba że do domu z ogrodem :) ale to plany jeszcze trochę odległe, więc nie wybiegajmy aż tak w przyszłość…
w tamtym roku wiele siły, energii i pieniędzy włożyliśmy w to nasze zielone miejsce… zrobiliśmy drewniany podest, zasialiśmy trawę, odgrodziliśmy się nieco od sąsiadów, mebelki, kwiatuszki i…no uwielbiałam tam przesiadywać… Po była na tyle malutka, że wkładałam ją do leżaczka-bujaczka i spędzałyśmy tu całe dnie…
w tym roku natomiast mała Po tu rządzi… a jej rządy są niestety bardzo szkodliwe dla urody tego miejsca… w związku z tym już tak ładnie nie mamy ;) choć staram się jak mogę… kiedy ogarnę jeden kącik i doprowadzę go do wyglądu jako takiego, Po właśnie w drugim kątku zaczyna wprowadzać swoje upiększenia… w związku z tym kwiatki przypominają bardziej badylki :) kamyczki, które tak ładnie równiutko poukładane były – obecnie są rozrzucone po całym tarasie… tuje zasadzone po jednej stronie z dnia na dzień są szczuplejsze :) kora, którą posypaliśmy małe zagajniczki (nie widać ich na zdjęciach) służy obecnie do przerzucania z kubeczka do kubeczka… i tak wymieniać mogłabym długo…
trzeba jednak przyznać, że taras mimo że nie tak piękny – spełnia swe zadanie znakomicie, a Po tylko się obudzi, a już się domaga otwarcia drzwi i wypuszczenia jej tam… i bawić się tam może dzień cały…
w planach na najbliższy tydzień jest stworzenie prywatnej piaskownicy :) chcieliśmy kupić gotową, jednak po przewertowaniu wielu stron nie znalazłam niczego co na 100 % spełniłoby moje oczekiwania, dlatego Po jak przystało na małą burżujkę będzie mieć swoją prywatna piaskownicę projektu mamy a wykonania taty… i wtedy mam nadzieję, że zajmie się piaskiem a nie kwiatkami ;)