o początku adwentu.

Prawdę powiedziawszy to ten wpis miał się już pojawić dobry tydzień temu. Miałam ambitny plan napisać o naszym (a raczej Poli) kalendarzu adwentowym licząc na to, że komuś ułatwię sprawę z organizacją tegoż. No ale niestety przez ostatni tydzień wszystko szło nie tak. Do tego stopnia, że z Małą Po spędziłyśmy na oddziale pediatrycznym w szpitalu paręnaście godzin. I o ile Po przyjęła to ze stoickim spokojem, ba! stwierdziła nawet, że szpital jest równie świetny jak przedszkole (nie drążyłam tematu, bo jeszcze dowiedziałabym się, że w przedszkolu podają jej jedzenie dożylnie albo coś w ten deseń,) to ja przeżyłam to bardzo. Odchorowałam to gorączką jakiej w życiu nie miałam – i już wiem co to znaczy mieć 39,5 stopnia.  No ale przejdźmy do meritum.

Pomysł na zawartość kalendarza miałam już dawno. Gorzej było z realizacją. Chciałam, aby w kalendarzu znalazła się szopka bożonarodzeniowa. Każdego dnia inny jej element. No i tu pojawiają się schody. Bo szopka owa musiała spełniać parę moich wyśrubowanych norm. Miała być drewniana, trwała, wieloelementowa, ładna, prosta, uniwersalna, taka, która będzie mogła przechodzić z pokolenia na pokolenie… no w sumie nie dużo tego ;) a jednak trudno taką znaleźć, naprawdę! rzutem na taśmę udało się – szopka JANOD.

Dotarła. Nawet po części jest spakowana.  Paczuszki zawisną na bazie, która powstała w tamtym roku. Sprawdziła się, więc niech służy nadal ;) Oprócz elementów szopki w paczuszkach znajdą się zadania do wykonania, takie bardziej i mniej ambitne. Chcę jednak nadać im formę maleńkich listów, które będą pisać Krasnale do Małej Po. Ona jest święcie przekonana o tym, że to malutkie Krasnalki, które mieszkają w naszym lesie przynoszą jej te małe paczuszki, aby umilić jej czas oczekiwania na narodziny Jezuska. Dla niej ten kalendarz to taka odrobina magii w jej życiu. Chcę aby czuła tę magię jak najdłużej, więc pewnie dwie kolejne noce spędzę na zwijaniu tych maćupkich listów w ruloniki ;)

Mam nadzieję, że jak już wszystko będzie gotowe i zanim Mała Po rozpakuje pierwszą paczuszkę to pokażę Wam co mi się udało stworzyć. A Wasze kalendarze już czekają na 1-go grudnia?

Obok kalendarza powstał oczywiście także tradycyjny wieniec adwentowy w mało tradycyjnej formie. Pierwsza świeca zapłonęła już wczoraj i tym samym rozpoczął się u nas czas oczekiwania na Wielkie Rzeczy.

1

Reklama
o początku adwentu.

O czasie oczekiwania.

I oto rozpoczął się. Adwent. Chyba mój najbardziej ulubiony czas w roku. Lubię to oczekiwanie. Te przygotowania, tę krzątaninę przedświąteczną, pierniczków pieczenie i kartek wysyłanie, nawet sprzątanie lubię i kolejki w sklepach. Bo ludzie jacyś wtedy milsi się stają, i ulice ładniej wyglądają, i mimo mrozu z domu chce się wyjść, aby ze wszystkim zdążyć na czas…

Poza tym jak adwent to i kalendarz adwentowy, a to oznacza same przyjemności :) Myślałam, że w tym roku pod tym względem będzie u nas bardzo skromnie, bo czas ostatnio mam wyliczony co do sekundy. Rzutem na taśmę udało się jednak. Stworzyłam kalendarz z zadaniami i małymi słodkościami, aby w przygotowania do Bożego Narodzenia wciągnąć też Małą Po. No i to był strzał w dziesiątkę. Nawet nie przypuszczałam, że z takim entuzjazmem podejmie się wyzwań, które czekają na nią w kopertach.

 1

2

 3

4

Zrobiłam też na szybko tradycyjny wieniec adwentowy, o mało tradycyjnej i mega prostej formie. Ale tak lubię najbardziej :)

5

 6

7

Jednak największym hitem tegorocznego adwentu jest kalendarz, który był dla nas (umyślnie piszę nas, bo naprawdę wszyscy w odliczanie w rytmie PLAYMOBIL się wciągnęliśmy) totalną niespodzianką. Pewna Kacza Wróżka przysłała nam paczkę, w której takie oto cudo znaleźliśmy. Czy muszę mówić, że miałam ochotę już pierwszego dnia pootwierać wszystkie okienka? Na szczęście stopowało mnie moje dziecko, które chyba cierpliwości ma więcej. Oficjalnie oświadczam, że różowa kraina wróżek jest hitem tegorocznego adwentu. Mała Po już „domek” zaadaptowała na potrzeby jej zwierzątek i innych figurek. I mimo, że jak na razie z okienek kalendarza wyciągnęła tylko wróżkę i jej różdżkę to już spędza długie minuty na zabawie. Ja mam tylko mały problem, bo teraz chyba ciężko będzie Mikołajowi przebić się ze swoim prezentem ;)

8

2

3

4

O czasie oczekiwania.

odliczamy.

Dzisiaj pierwsza niedziela adwentu. Oznacza to że do świąt pozostały (tylko) 4 tygodnie! Uwielbiam ten czas oczekiwania… Te długie wieczory, które wypełnione są po brzegi przygotowaniami (pierniczki, kartki, ozdoby świąteczne, itd…). Lubię wracać wieczorem do domu po oświetlonych już ulicach girlandami świetlnymi, które wołają, że święta tuż, tuż… Lubię to nasze wspólne oczekiwanie i omawianie szczegółów dotyczących choinki, prezentów, przysmaków…

I w końcu lubię te 4 świece, które zapalamy w 4 kolejne niedziele adwentu

         1

2

3

4

W tym roku zrobiłam prawdziwy wieniec adwentowy. Zwykle to były tylko 4 świecie, z którymi było mniej roboty ;) nad tym wieńcem spędziłam dwa wieczory, ale z efektu jestem zadowolona. Jednak nie tylko wieniec zrobiłam. Stworzyłam też kalendarz adwentowy dla Po. I z nim poszło mi zdecydowanie szybciej, chociaż tydzień biegałam po sklepach i szukałam drobiazgów, które powrzucałam jej do woreczków. Myślę, że kalendarz sprawi jej niesamowitą frajdę, bo w woreczkach stacjonują takie cuda, o których ona chyba nawet nie śmiała marzyć :) Ale już sam widok kalendarza na ścianie ją zdziwił! biegnie dzisiaj rano do łazienki, nagle się zatrzymuje otwiera buzię ze zdziwienia, a potem cichutko „ale ładne…” Jeszcze nie wiedziała co to, a już się zachwyciła :) a kiedy jej powiedziałam o co chodzi i dlaczego to wszystko to kilkanaście razy podbiegała do kalendarza, aby się mu poprzyglądać… a radość przy otwieraniu pierwszego woreczka – coś pięknego :)

5

6

7

8

9

10

I jeszcze zima – dla tych, którzy mnie o nią prosili ;)

11

odliczamy.