o historii pewnej szafeczki.

Maj miał być miesiącem nadrabiania wszelkich zaległości domowych. Chciałam zrobić rzeczy, na które ostatnio nie miałam czasu. No i muszę przyznać, że kilka spraw udało mi się doprowadzić do szczęśliwego końca. Dlatego dzisiaj o jednej z nich napiszę.

Był wrzesień 2015 roku, kiedy wracając do domu moim oczom ukazała się przepiękna szafeczka. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że owa szafeczka stała obok boksu śmietnikowego ;) no i tak naprawdę wcale piękna nie była, ale ja w niej widziałam potencjał na piękny mebelek. Wróciłam do domu i zaczęłam obmyślać plan jak ją przetransportować do mieszkania. Sama nie byłam w stanie jej donieść, a więc potrzebowałam kogoś do pomocy. Było wczesne popołudnie, a mój mąż dopiero wieczorem miał być w domu. Co więc robić? kogo o pomoc prosić? wybór padł na moją mamę. Zadzwoniłam po nią i wspólnie udałyśmy się na łowy. Całe szczęście nikt w tym czasie szafeczki nie zawinął pod swoje skrzydła. Nie chcę nawet myśleć jak wyglądałyśmy paradując po osiedlu z tym wątpliwej urody mebelkiem ;)

Nie mam zdjęcia jak ta szafka wyglądała zaraz po przyniesieniu do domu, bo pierwsze co zrobiłam to spróbowałam ją chociaż trochę domyć.  Ale kto ma bujną wyobraźnię niech ją  uruchomi ;) była brudna, ze spleśniałymi pleckami i ogólnie nadawała się tylko na śmietnik ;)

Umyłam ją, usunęłam plecki, wyczyściłam kilka warstw farby papierem ściernym… dokupiłam puszkę farby oraz gałki meblowe i wszystko zaczęło nabierać wyglądu o jaki mi chodziło.

Następnie ją pomalowałam (no dobra, miałam pomocnika), kupiłam nowe plecki, wykleiłam środek folią meblową (gdybym kupowała specjalnie pewnie wybrałabym inny wzór, ale akurat taką miałam „na stanie”, więc ją zużyłam)…

Następnie dodałam gałki, które były przysłowiową kropką nad I. Szafeczka stanęła obok kanapy i stała tak kilka miesięcy. Sprawdzała się w tym miejscu całkiem nieźle, ale ja miałam dla niej przygotowane inne miejsce.

https://dysk.onet.pl/api/manager/?thumbnail&link=et8ny&id=2d98c67537de24d477fc506fe660ea3d&size=F

Chciałam aby stanęła docelowo w naszym mini korytarzu, bo od zawsze brakowało mi tam takiego mebelka. Dokładnie takich gabarytów, w takim stylu. Jednak w miejscu gdzie miała stać było kilka szczegółów do poprawy. W ubiegłym tygodniu w końcu udało mi się je doprowadzić do ładu jaki zakładałam od dawna i mój wymuskany mebelek stanął na właściwym miejscu :D

1

Uwielbiam nadawać nowe życie przedmiotom, które ktoś już spisał na straty. Z wielu powodów. Kilka z nich wymienię i może i Wy się wtedy uważniej przyjrzycie swoim boksom śmietnikowym :) Przede wszystkim takie meble są jedyne w swoim rodzaju, mają duszę, nie znajdziemy drugiego takiego u nikogo. Są tanie – moja szafeczka to koszt farby, kawałka płyty pilśniowej oraz gałek. No i co też istotne można na nich do woli eksperymentować, bo jeśli coś wyjdzie nie tak jak sobie założyliśmy to bez żalu można… wynieść je na śmietnik  z powrotem ;)

I jak? przekonałam kogoś do zwiedzania pobliskich śmietników? :D

Reklama
o historii pewnej szafeczki.

O robieniu czegoś z niczego. Czyli krótkie zrób to sam do pokoju dziecięcego.

Pokój dziecięcy to chyba najlepsze miejsce do spełniania się w dziedzinie ZPT tudzież ZRÓB TO SAM lub inaczej z obca brzmiącego DIY. Jak zwał tak zwał. Ogólnie chodzi o wszelkie zajęcia, które prowadzą do zrobienia czegoś z niczego.
Jako że na nasze ostatnie zmiany w pokoju Małej Po miały być takimi z serii – wydaj jak najmniej a zrób tak aby efekt był zadowalający, trzeba było zakasać rękawy i zrobić coś samemu. Jak się rozpędziłam to zrobiłam w sumie całkiem sporo. I na gipsowaniu oraz malowaniu ścian nie zakończyłam.
Dzisiaj pokażę Wam 3 szybkie metamorfozy, które można wykonać szybko bez wydawania na nie fortuny. A efekt wydaje mi się być całkiem zadowalający.

METAMORFOZA NR 1.

1Na zdjęciu tego nie widać, ale nasze abażury były już zżółkłe od słońca i po prostu było widać już, że nie są pierwszej nowości. Dlatego postanowiłam się nimi trochę zająć.
Najpierw je pomalowałam. Farbą do drewna, bo taką akurat miałam. Spisała się nieźle ;)
2
Następnie je ciut przyozdobiłam. W pierwszej wersji myślałam, że dodam im pomponiki, ale w końcu stanęło tylko na bawełnianych koronkach. Dla urozmaicenia w dwóch kolorach. Jednak przy ozdabianiu można naprawdę puścić wodze fantazji i zaszaleć znacznie bardziej,

3Metamorfoza może nie jest spektakularna, ale wg mnie teraz wyglądają dużo lepiej, więc ogólnie warto było.

456

METAMORFOZA NR 2.

7Teraz na warsztat bierzemy pudełka po butach. No kto ich w domu nie ma? Ja mam przynajmniej pół szafy, bo przecież wiadomo, że się przydać mogą ;)
Z pudełek tych zrobiłam pudełka na drobiazgi małej dziewczynki. Bo kto jak kto, ale małe dziewczynki takich drobiazgów mają zawsze całe multum. Spineczki, laleczki, koniczki, figureczki wszelkie, brokaciki, cekinki… no czy muszę więcej wymieniać? zatem aby zachować ład w tym całym asortymencie najlepiej uporządkować to w pudełkach. A w jakich najlepiej się wszystko układa? w różowych oczywiście!
Materiały wybrała Mała Po, a potem ja poszłam na żywioł no i chyba się udało. Mała Po zadowolona w każdym razie i swoje skarby skrzętnie już ułożyła w pudełeczkach. Jednak w związku z tym, iż całkowicie improwizowałam to dokładnej instrukcji nie będzie.
Jednak jeśli ktoś chciałby się porwać na takie przedsięwzięcie to trzeba pamiętać, aby przygotować sobie dość dużo materiału, bo wchodzi go zdecydowanie więcej niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. co jeszcze? ja zrobiłam pudełka, które mają wieko połączone z pudełkiem właściwym, jednak wymagało to większych komplikacji z mojej strony. Można pójść na łatwiznę i po prostu okleić wieko a następnie przykryć pudełko i darować sobie guziczka oraz pętelkę. Wygląda także fajnie, roboty zdecydowanie mniej.
Nasze wyszły tak jak poniżej. Ale coś czuję że powstaną jeszcze dwa na drobiazgi dużej dziewczynki ;)

891011METAMORFOZA 3.

Kolejny sposób na przechowywanie drobiazgów. Znany i lubiany. Od dawna mi się podobał i w końcu mi się udało go zrealizować. Chociaż łatwo nie było, bo Mała Po za żadne skarby nie chciała oddać figurek, które były niezbędne ;) Drogą przekupstwa się udało. Miało być 5 słoików, ale udało się mi wynegocjować tylko 3 figurki. Zatem są 3. Z nadzieją na więcej w przyszłości.
Jako że nie chciałam inwestować pieniędzy w 3 kolory farby, wykorzystałam lakiery do paznokci. Zaryzykowałam i udało się. Efekt taki jak miał być, a nie wydałam na to przedsięwzięcie ani grosza.

12

131415

***

A teraz coś z serii ogłoszenia parafialne: wiosna to czas porządków, więc na dniach coś dorzucę do mojej wyprzedaży garażowej. Polecam się więc  ;)

O robieniu czegoś z niczego. Czyli krótkie zrób to sam do pokoju dziecięcego.