o dyniach i pajęczynach.

Hop, hop!
jest tu kto? ktoś mnie jeszcze pamięta? ktoś tu jeszcze zagląda?

Dzień dzisiaj taki, że wszyscy pajęczyny wieszają, ja zaś wzięłam miotełkę i przyszłam odkurzyć trochę tego bloga, pozamiatać pajęczyny i zrobić tu w końcu jakiś względy porządek.

Nie ma mnie tu, nie bywam tu prawie wcale. To fakt. Ale powód mam, a właściwie powodów mam kilka. Bywam ostatnio w tylu miejscach, tyle rzeczy robię, że po prostu nie starcza mi czasu, na to aby jeszcze tutaj napisać od czasu do czasu nawet kilka słów. Jednak wiem z dobrze poinformowanych źródeł, że na instagramie ten kto chce śledzi mnie na bieżąco ;)

Nie będę pisać, że się poprawię, bo listopad i grudzień zapowiadają mi się bardzo pracowicie. Każdy dzień mam zapełniony po kokardy i już dzisiaj wiem, że kilka dni wolnych pod rząd trafi mi się dopiero w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Nie śmiem jednak narzekać na ten stan rzeczy, bo robię co kocham, a ludzie mi jeszcze za to płacą ;) no żyć, nie umierać. Prawdę powiedziawszy gdyby mi ktoś powiedział jakieś dwa lata temu, że to możliwe to nigdy bym w to nie uwierzyła. Tyle dobrych zbiegów okoliczności, tylu ludzi mi przychylnych, tyle dobrych zrządzeń losu… to wszystko sprawiło, że jestem tu gdzie jestem, robię to, co robię i naprawdę każdego dnia muszę się uszczypnąć, aby sprawdzić czy to aby nie sen…

Marzenia się spełniają! warto w to wierzyć! i robić swoje mimo, że po drodze nie jedna osoba będzie pukać się w czoło…

Zostawiam Was dzisiaj w dyniowym klimacie. Takim akuratnym na dzisiejszy wieczór. To część dekoracji, którą robiłam dla jednej z restauracji. I zarazem ostatnie dekoracje jesienne jakie stworzyłam w tym roku. Teraz to już do końca roku tylko bombki, brokaty i mikołaje ;)

A i jeszcze jedno – na srebrną agrafkę wrzucam od czasu do czasu coś „mojego”, więc jakbyście czegoś potrzebowali to zapraszam tędy.

1

 

o dyniach i pajęczynach.