Tak ostatnio sobie nazywamy nasze małe mieszkanko z tarasem. Jak to niewiele trzeba, aby podnieść swój status mieszkaniowy – dmuchany basenik ;)
Miał być mały basen dla Po, ale stwierdziliśmy, że dlaczego tylko ona ma mieć radość w ten upał i zainwestowaliśmy w coś większego – tak dużego, że spokojnie mieścimy się w nim w trójkę. I powiem wam, że to był strzał w 10! nawet nie wiedziałam, że coś tak niepozornego może dać tyle radości! pełen relaks po prostu! słońce, woda w basenie, parasol dający cień, mrożona kawa i jak zamykam oczy czuję się prawie jak na wakacjach (nie muszę chyba wspominać, że w tym wypadku prawie robi dużą różnice, ale no… nie bądźmy aż tacy drobiazgowi)… muszę jeszcze pochwalić Małą Po – bo chociaż nigdy nad morzem nie była to doskonale wie jak morze stworzyć trzeba – wystarczy przynieść kilka wiaderek piasku i wrzucić do basenu! takie mamy zdolne dziecko ku naszej (tym razem niestety) rozpaczy ;)