mała zmiana a cieszy.

Sobota upłynęła nam pod znakiem wiercenia, gipsowania, szpachlowania, malowania… Niby prawie nic się nie zmieniło, ale wizualnie zyskaliśmy trochę przestrzeni, a dodatkowo w końcu „uporządkował się” kącik audiowizualny, który spędzał mi sen z powiek od dłuższego czasu… zniknęły sztalugi, zmieniliśmy układ półek, dokupiłam troszkę dodatków, które cieszą oko i z efektu jestem zadowolona! a to jeszcze nie koniec zmian, które mamy zaplanowane na to lato!

1

2

3

4

5

6

mała zmiana a cieszy.

bez ładu i składu.

Taki właśnie był ten tydzień. Ja zwykle zorganizowana do granic możliwości, z planem każdego dnia zamkniętym co do sekundy, rozsypałam swój grafik całkowicie. Z tego co zrobić miałam, zrobiłam może 1/3.  Z tego co zrobić nie musiałam zrobiłam wszystko ponad plan. Ale to chyba normalne, że jak TRZEBA COŚ to robi się dokładnie coś odwrotnego. Ale nie myślcie sobie, że mam zamiar zaległości nadrobić, bo wcale nie! już mam kolejne wyzwania na te dwa kolejne wolne dni!

Wszystko zaczęło się od niedzieli – pojechaliśmy do Krakowa – dla mnie zawsze taki wyjazd wiąże się z bólem głowy po powrocie do domu… nie wiem dlaczego tak na mnie działa to miasto, no ale tak już jest i chyba będzie… zaczęło się w niedzielę wieczór… myślałam, że umrę! czułam jakby mi się mózg rozsypywał na drobne kawałeczki! a jak już doszłam do siebie, jak mi się wszystko z powrotem posklejało to okazało się, że jest środa!

Mimo wszystko warto było przebrnąć ten kawał drogi – dla Po szczególnie! cały tydzień wspomina Filipa! cały! a najbardziej rozczuliła mnie tym, że nie chciała się bawić samochodzikami, bo to Filipka! „NIE WOLNO ZABIERAĆ ZABAWEK FILIPKOWI…” – powtarzała jak mantrę, chociaż wszyscy daliśmy jej na to pozwolenie! obiecuję uroczyście nie znam dziecka, które tak potrafiłoby podejść do sprawy… kiedy nie jest na swoim terenie nic nie rusza, nic nie zabiera, ba! nawet bawić się nie chce… do jeździka namawiałam ją dobre dwie godziny, aż w końcu uległa!

1

2

a co jeszcze u nas? moja siostra w końcu zaczęła szyć dla mas! (co prawda na razie to kilka sztuk spodenek, spódniczka – ta ze zdjęcia poniżej, cudne opaski, ale się rozkręca) uważajcie! niedługo podbijemy rynek ;)

3

4

5

6

ja w tym tygodniu za to skupiłam się na maciupeńkich spineczkach… tutaj maleńki wycinek mej radosnej twórczości – te najbardziej prywatne bo dla małej Po!

7

a na koniec pokażę jeszcze cudne maki, które Po razem z tatą  dzielnie mi narwała :) no dobra Tata rwał – Po Taty pilnowała ;)

8

Jemy czereśnie. Bardziej jem ja, a Po grzebie w miseczce. Wyciąga najładniejszą i mówi:

„ZJEDZ TĄ! BĘDZIESZ ZACHWYCONA!”

Zatem zachwycającego weekendu Wam życzę!

bez ładu i składu.

po babsku.

Sobota to taki dzień tygodnia, kiedy mamy z Małą Po czas na wszystkie „babskie zajęcia”… począwszy od latania ze szmatą po domu, a skończywszy na zabiegach pielęgnacyjnych… był czas, kiedy Po tylko się temu przyglądała, od jakiegoś czasu czynnie bierze udział we wszystkim – mycie luster i podłóg oraz odkurzanie to zdecydowanie to, co mogłaby robić! jej sprawność w posługiwaniu się mopem i odkurzaczem zadziwia mnie za każdym razem! i mimo, że oczywiście zawsze po niej muszę wszystko poprawić, żeby nie powiedzieć zrobić od początku to i tak frajda zwykle z tego jest nieziemska – że mogła sama!
Pamiętam jak ja byłam mała, często chciałam mamie pomóc i co wtedy słyszałam? „nie teraz, teraz nie mam czasu, nie potrafisz…” I ja dobrze mamę rozumiem, dzisiaj rozumiem, bo wiem jak się sprząta z dzieckiem, które chce SIAMO. Roboty zwykle sobie tym dokładam, ale właśnie w sobotę, kiedy jestem w domu od rana do wieczora pozwalam jej robić wszystko SIAMEJ, bo mam czas, żeby w razie czego jeszcze raz odkurzyć, jeszcze raz wytrzeć podłogę, jeszcze raz zamieść rozsypany cukier, którym ona słodziła moją kawę… i widzę z dnia na dzień jak takie moje podejście do sprawy procentuje… Po potrafi SIAMA założyć buty – każde! nie mylą już się jej prawy z lewym, bo ćwiczyła to tysiąc razy SIAMA, a ja cierpliwie czekałam, mimo że czas gonił… potrafi całkiem sprawnie posługiwać się sztućcami, spuścić wodę w toalecie i odkręcić kurek z wodą w umywalce, kiedy chce umyć rączki, umie się rozebrać i ubrać… i pewnie wymieniać mogłabym tak długo, bo wiadomo, że matka zakochana w dziecku każdą jego nową umiejętność nazwie wielkim sukcesem…Ale ja dzisiaj jeszcze o czymś innym chciałam – o takich umiejętnościach co to kobiety po prostu się z nimi rodzą :)

Tak to Po zrobiła nam w sobotnie popołudnie SIAMODZIELNY manicure i pedicure… precyzja w każdym calu i jej duma po dobrze wykonanym zadaniu – bezcenne :)

1

2

3

4

Przed wyjściem na spacer w słoneczny dzień? filtry na twarz! koniecznie! każda szanująca się kobieta o tym wie :)

5

6

Na szczęście zdążyłyśmy uciec przed ulewą do domu…

6

8

9

Ale żeby nie było, że tylko Mała Po potrafi coś SIAMA – ja też coś zrobiłam. Dostałyśmy śliczną zielono-miętową ramkę na zdjęcia… piękna, tylko nijak nam do mieszkania nie pasowała… chodziłam, przymierzałam i nic… w końcu wzięłam białą farbę, szarą wstążkę i wyczarowałam to:

10

I w końcu Nasza Maleńka Miłość ma godną oprawę :)

po babsku.