Jeżeli ktoś mojej miłości do białych dyń nie rozumie, a w dodatku właśnie sobie pomyślał, że mam całkiem nierówno pod sufitem robiąc im dziesiątki zdjęć to myślę, że spokojnie może odpuścić sobie dzisiejszy wpis i w inny sposób rozpocząć nowy tydzień.
Jeżeli natomiast tak jak ja nie potrafisz oprzeć się ich urokowi i potrafisz gapić się na dynie długi czas to proszę zostań. Rozsiądź się wygodnie i częstuj się ich urodą do woli :)
Nie wiem w czym tkwi tajemnica ich uroku, ale ja po prostu nie potrafię się mu oprzeć. Być może chodzi o to, że białe dynie są tak rzadko spotykane? tych pomarańczowych teraz pełno na każdym rogu… a białe? białe w takich ilościach do tej pory widziałam tylko na zdjęciach, dlatego cieszę się okrutnie, że właśnie mam możliwość stworzenia z nich pięknych dekoracji, bo zawsze o tym marzyłam.
Pamiętacie ten wpis? te dynie to jego uzupełnienie ;) mam nadzieję, że niedługo pokażę efekt końcowy.
A uprzedzając pytania – skąd ja te dynie wzięłam? no to ułatwię Wam zadanie, bo musicie wiedzieć, że ja poruszyłam niebo i ziemię, aby je zdobyć. Dynie (białe i wszystkie inne) można kupić tutaj. Polecam z całego serca, bo muszę przyznać, ze dawno nie spotkałam się z taką uprzejmością i cierpliwością do klienta :)