Znacie Teodora?

…pewnie to pytanie retoryczne! bo mam wrażenie, że stało się o nim dość głośno!

Jednak jeżeli nie znacie to chętnie go przedstawię… Teodor to „dziecko” Marii Szczodrowskiej. Całkiem nietypowe, całkiem ładne, całkiem przyjemne. To pozycja książkowa, którą widziałam już na naszej półce (oczywiście oczami wyobraźni!), kiedy dowiedziałam się o jej powstawaniu.  Moment, w którym ruszyła sprzedaż zbiegł się z dniem urodzin Małej Po, więc oczywistym było, że jednym z (kolejnych) prezentów będzie książeczka o uroczym króliku Teodorze!
Wydawało mi się, że to taki prezent na teraz trochę dla mnie, a na później dla Małej Po. Taki na przyszłość. Taki do którego trzeba dorosnąć. Kiedy więc książka dotarła cieszyłam się z niej dużo mocniej niż Mała Po. Dotykałam (bo najpierw po prostu trzeba jej dotknąć!), czytałam, chłonęłam zdjęcia, tekst… nad każdą stroną musiałam się pochylić dłużej, aby żaden szczegół mi nie umknął, abym każdy dostrzegła, abym każdym nacieszyła oczy… dla mnie to po prostu dzieło sztuki i już! książka to zdecydowanie za mało!
Mała Po do „Teodora” podeszła sceptycznie, a na pewno nie było w niej takiej radości jaka eksplodowała ze mnie! ale do czasu, do czasu, kiedy przeczytałam jej tekst, jeden raz, drugi, trzeci… chciała słuchać! potem z zainteresowaniem zaczęła oglądać zdjęcia, bo w końcu o coś w nich chodziło! już wiedziała o co! Teodor skradł i jej serce, choć nie była to miłośc od pierwszego spojrzenia… i nie musiałyśmy go odkładać na bliżej nieokreślone „później”… jest w użyciu! czas cały!

Dlatego jeśli nie znałyście, nie znacie Teodora to koniecznie się z nim zaprzyjaźnijcie! nie zwykłam robić z mego bloga słupa reklamowego, ale teraz gra jest naprawdę warta świeczki! zapraszam tutaj! dowiecie się więcej o książce, o autorce, a także będziecie mogły zamówić jeden z 1000 egzemplarzy!

1

2

3

4

5

6

7

9

10

11

12

13

Ps. Mała Po na zdjęciach w swojej ulubionej sukience – ostatnio nie chce chodzić w żadnej innej! przypinki sprawiła ciocia Kaczka, abym nie zapomniała nigdy jak dziecię nazwałam ;)

Znacie Teodora?

aby narobić smaka ;)

obiecałam, że będzie „wnętrzarsko”? obiecałam :) więc zaczynamy!

Dzisiaj pokażę ciut wnętrza przez duże „W”, w którym miałam przyjemność zrobić całą masę zdjęć, ale wnętrze dzisiaj nie będzie grało pierwszych skrzypiec… na pierwszy ogień trochę przysmaków, na których widok mam nadzieję, że pocieknie Wam ślinka. W kolejnych dniach będę pokazywać coraz więcej i wszystko wytłumaczę po co to? skąd to? dlaczego tak? ;) historia jest dość długa, dlatego dzisiaj Was zanudzać nie będę, a jedynie pokażę całą masę zdjęć, przez które mam nadzieję dzielnie przebrniecie. Zdjęcia robiłam sama, co dla mnie jest naprawdę dużym wyróżnieniem, a wszystko co na zdjęciach to efekt mojej współpracy z Edytą, która jest właścicielką mieszkania, a przede wszystkim niezwykle uzdolnioną dekoratorką wnętrz!

Zapraszam zatem z lekką tremą ;)

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

15

13

14

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

29

28

30

31

32

33

34

35

36

37

38

39

40

41

ed 42

ed 43

ed 44

udało się przebrnąć? no to gratuluję ;)

aby narobić smaka ;)

Zapraszamy cię…

…wiosno do nas!

Temperatura powietrza osiągnęła właśnie taką wysokość, że chce się otworzyć na oścież drzwi i okna i wpuszczać powietrze, słońce, ciepło i zapach, które nigdy nie są tak przyjemne jak właśnie teraz! Oto zaczyna się czas, kiedy nasze życie przenosi się na taras. Zaczynamy porządkować naszą „zewnętrzną przestrzeń” tak, aby była miejscem idealnym do relaksu i odpoczynku. Mała Po zaczyna grzebać w piasku, tata eM przycina drzewka, ja doglądam co tam nam nowego w ogródku wyrosło… Nawet nie wiecie ile mi przyjemności sprawiają te nowe roślinki… wkładam to tu to tam jakieś cebulki, a potem kiedy już o nich zapomniałam one zaczynają kwitnąć! no magia po prostu! dlatego wczoraj też coś niecoś do ziemi wsadziliśmy :)

Oczywiście nie tylko na tarasie wiosna się pojawia, bo i w środku już ją przywołujemy… co jakiś czas pojawiają cię nowe wiosenne kwiaty – a to żonkile, a to tulipany, a to cebulaste wszystkie… z wielka przyjemnością wyciągnęłam też wczoraj mój „motylowy” świecznik… do ramki włożyłam kolorowe motyle i naprawdę czuję, że wiosna się zaczyna!

       1

2

3

5

4

6

7

8

8

Luty upłynął nam pod znakiem urodzin Małej Po, natomiast marzec zapowiada się na blogu „wnętrzarsko”. Mam zamiar pokazać Wam coś nad czym pracowałam przez ostatnie tygodnie i zdradzę tylko, że to nie będzie nasze mieszkanie ;)

Miłej niedzieli!

Zapraszamy cię…