Wygraliśmy rok temu wycieczkę nad nasze piękne polskie morze. A nawet nie wycieczkę co po prostu 10-cio dniowy pobyt w hotelu. W dowolnym terminie. Z małym zastrzeżeniem, że dwa tygodnie wcześniej musimy pobyt zarezerwować. Jasnym więc było dla nas, że w tym roku wakacje spędzamy nad Bałtykiem. Całą jesień, zimę, wiosnę taka myśl ze mną była. Jeszcze chwileczka, jeszcze momencik i pojedziemy wypocząć, jodu się nawdychać, zachody słońca pooglądać i zbudować niezliczoną ilość zamków z piasku.
I tu w tym momencie powinny pojawić się zdjęcia z naszego wyczekanego i wymarzonego wypadu nad morze. No takie, abyście przynajmniej szum fal usłyszeli jak będziecie na nie patrzeć. Powinny. Ale się nie pojawią. Nie będzie ani zdjęć, ani szumu fal, ani nawet piasku wysypującego się z każdego możliwego zakamarka.
A dlaczego? bo nigdzie nie pojechaliśmy. Bo powód taki sam od 4 lat. Wspólny urlop pozostaje cały czas w sferze marzeń. I każdego roku żyję nadzieją, że może za rok się uda? Ale się nie udaje. I znowu się wkurzam, i wściekam, i złoszczę, bo ktoś zadecydował kolejny raz za nas, a my wpływu na nic nie mamy.
I potem nagle na tacy podają nam kilka wspólnych, wolnych dni, abyśmy się nimi jednak mogli po delektować. Na wczasy jakiekolwiek już za późno, na wyjazd nawet krótki też nie ma czasu, bo zaraz wrócić trzeba. Co więc robić?
Wyglądam za okno i już wiem. Ludzie ciężkie pieniądze płacą, aby widzieć choć przez kilka dni to, co my mamy na wyciągnięcie ręki. Niektórzy przemierzać muszą tysiące km, by choć chwilkę móc pooddychać leśnym powietrzem, które my mamy w lesie tuż obok. Są też tacy, co od zgiełku miasta uciec nie mogą, bo w samym centrum żyją, a my? wychodzimy na spacer i już! leśna ścieżka pod stopami, ptaki nad nami, czyste powietrze w płucach. A po spacerze kawa, może nie w najlepszej knajpce z widokiem na morze wypita, ale z ulubionego kubka, na kanapie zapełnionej miłością z każdej strony, bo przecież właśnie wtedy muszą na niej wszyscy się znaleźć, łącznie z Klamotem.
Czy żałuję, że w domu zostaliśmy? skłamałabym jeśli powiedziałabym, że nie. Ale z drugiej strony czy aż tak wiele nam uciekło? może ubożsi staliśmy się o nowe widoki, którymi oczy byłoby nam dane nacieszyć, może nie poczuliśmy na własnych twarzach morskiej bryzy, może nie poznaliśmy nowych ludzi i nie byliśmy w nowych miejscach… ale czasu razem spędzonego nikt nam nie zabierze, nacieszyć się mogliśmy sobą na zapas, spieszyć nigdzie się nie trzeba było, w domu nie byliśmy tylko gośćmi jak to często bywa, a pełnoetatowymi mieszkańcami, no i debet na koncie wcale się nie powiększył ;)















a tu dowód, że naprawdę nie byliśmy daleko – w tle nasze osiedle ;)

***
Bardzo dziękuję za tak duży odzew pod ostatnim postem! naprawdę się nie spodziewałam aż takiego zainteresowania! dziękuję w imieniu Emilki!!!
W związku z tym, że widzę, iż te aukcje naprawdę miały sens, chociaż obawiałam się okrutnie, że popełnię falstart, to w najbliższych godzinach pojawi się tam jeszcze kilka nowych przedmiotów. Zapraszam więc jeszcze mocniej niż dotychczas!