kasztanowe love.

Nie ma jesieni bez kasztanów lecących  z drzew. No nie ma i już!
Zatem obowiązkowym punktem programu ostatnich dni było zbieranie kasztanów. Nie było łatwo, oj nie! Wszystkie kasztanowce w okolicy okazały się golusieńkie. Albo nie obrodziły, albo zostały już ogołocone. Zagadka nie została rozwiązana. Ale ja uparta jestem i wiedziałam, że w końcu na kasztany trafimy i… udało się! przynieśliśmy dobre kilka kg do domu :) jeśli by komuś trzeba było, chętnie odstąpimy ciut!Pół dnia je obierałyśmy z łupin, drugie pół dnia „wekowałyśmy” w słoikach. A to jeszcze nie koniec zabawy! przed nami tworzenie kasztankowych ludzików! to dopiero będzie zabawa… a więc ciąg dalszy na pewno nastąpi…

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

11

***

dzisiaj do północy licytujemy dla Emi o tutaj!
jutro napiszę kto, co i za ile wylicytował…

a następnie… zaczynamy kolejne aukcje, bo odzew zarówno po stronie licytujących jak i tych, które chcą coś oddać na licytacje przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania! zatem zapraszam już dzisiaj, bo kolejne ładne rzeczy stoją już w kolejce do wzięcia :)

dziękuję wszystkim za tak wielkie zaangażowanie!

kasztanowe love.

o tegorocznym urlopie.

Wygraliśmy rok temu wycieczkę nad nasze piękne polskie morze. A nawet nie wycieczkę co po prostu 10-cio dniowy pobyt w hotelu. W dowolnym terminie. Z małym zastrzeżeniem, że dwa tygodnie wcześniej musimy pobyt zarezerwować. Jasnym więc było dla nas, że w tym roku wakacje spędzamy nad Bałtykiem. Całą jesień, zimę, wiosnę taka myśl ze mną była. Jeszcze chwileczka, jeszcze momencik i pojedziemy wypocząć, jodu się nawdychać, zachody słońca pooglądać i zbudować niezliczoną ilość zamków z piasku.

I tu w tym momencie powinny pojawić się zdjęcia z naszego wyczekanego i wymarzonego wypadu nad morze.  No takie, abyście przynajmniej szum fal usłyszeli jak będziecie na nie patrzeć. Powinny. Ale się nie pojawią. Nie będzie ani zdjęć, ani szumu fal, ani nawet piasku wysypującego się z każdego możliwego zakamarka.

A dlaczego? bo nigdzie nie pojechaliśmy. Bo powód taki sam od 4 lat. Wspólny urlop pozostaje cały czas w sferze marzeń. I każdego roku żyję nadzieją, że może za rok się uda? Ale się nie udaje. I znowu się wkurzam, i wściekam, i złoszczę, bo ktoś zadecydował kolejny raz za nas, a my wpływu na nic nie mamy.

I potem nagle na tacy podają nam kilka wspólnych, wolnych dni, abyśmy się nimi jednak mogli po delektować. Na wczasy jakiekolwiek już za późno, na wyjazd nawet krótki też nie ma czasu, bo zaraz wrócić trzeba. Co więc robić?

Wyglądam za okno i już wiem. Ludzie ciężkie pieniądze płacą, aby widzieć choć przez kilka dni to, co my mamy na wyciągnięcie ręki. Niektórzy przemierzać muszą tysiące km, by choć chwilkę móc pooddychać leśnym powietrzem, które my mamy w lesie tuż obok. Są też tacy, co od zgiełku miasta uciec nie mogą, bo w samym centrum żyją, a my? wychodzimy na spacer i już! leśna ścieżka pod stopami, ptaki nad nami, czyste powietrze w płucach. A po spacerze kawa, może nie w najlepszej knajpce z widokiem na morze wypita, ale z ulubionego kubka, na kanapie zapełnionej miłością z każdej strony, bo przecież właśnie wtedy muszą na niej wszyscy się znaleźć, łącznie z Klamotem.

Czy żałuję, że w domu zostaliśmy? skłamałabym jeśli powiedziałabym, że nie. Ale z drugiej strony czy aż tak wiele nam uciekło? może ubożsi staliśmy się o nowe widoki, którymi oczy byłoby nam dane nacieszyć, może nie poczuliśmy na własnych twarzach morskiej bryzy, może nie poznaliśmy nowych ludzi i nie byliśmy w nowych miejscach… ale czasu razem spędzonego nikt nam nie zabierze, nacieszyć się mogliśmy sobą na zapas, spieszyć nigdzie się nie trzeba było, w domu nie byliśmy tylko gośćmi jak to często bywa, a pełnoetatowymi mieszkańcami, no i debet na koncie wcale się nie powiększył ;)

1

2

3

3

4

5

6

7

9

9

10

11

12

13

15

a tu dowód, że naprawdę nie byliśmy daleko – w tle nasze osiedle ;)

16

***

Bardzo dziękuję za tak duży odzew pod ostatnim postem! naprawdę się nie spodziewałam aż takiego zainteresowania! dziękuję w imieniu Emilki!!!

W związku z tym, że widzę, iż te aukcje naprawdę miały sens, chociaż obawiałam się okrutnie, że popełnię falstart, to w najbliższych godzinach pojawi się tam jeszcze kilka nowych przedmiotów. Zapraszam więc jeszcze mocniej niż dotychczas!

o tegorocznym urlopie.

…i dużo zdrowia!

Ile razy takie życzenia składaliśmy? ile razy podobne życzenia otrzymaliśmy? ile razy dłużej się nad nimi zatrzymaliśmy? no właśnie. Bo zdrowia się zwykle życzy, ale prawie nigdy się go nie docenia. Na co dzień o chorobie się nie myśli, a jeśli już taka myśl przez głowę nam przebiegnie to zwykle szybko ulatuje… bo przecież każdy może być chory ale nie ja, nikt z mojej rodziny, nikt z moich bliskich… bo choroby się zdarzają, ale przecież zawsze bardzo, bardzo daleko…

… inaczej jest teraz.

Choroba zapukała do drzwi pewnej dziewczynki. Nie pytała czy ktoś jest na nią gotowy, czy rodzice mają tyle siły, aby z nią walczyć, czy dziewczynka ma tyle woli walki w sobie,  aby zmierzyć się z cierpieniem. Choroba pojawiła się i pewna siebie zaatakowała. I chyba mocno się zdziwiła! bo wszyscy podjęli z nią walkę – dziewczynka, jej rodzice, jej bliscy, przyjaciele i cała masa obcych zupełnie osób…

Dziewczynka ma na imię Emilka – tutaj możecie ją poznać – klik. W tym momencie zbierane są pieniądze na lek, który nie jest refundowany przez NFZ. Lek o nazwie MEPACT kosztuje 600.000 zł. Jak dla mnie to kwota niewyobrażalnie wielka. Jednak tak wielu dobrych ludzi przyłączyło się do zbiórki pieniędzy, że kwota ta maleje w oczach, tutaj możecie zobaczyć jak niewiele trzeba, aby Emilka ten lek otrzymała.

Długo myślałam jak pomóc Emilce, bo przyłączenie się do zbiórki cały czas uważałam za zbyt mało. Postanowiłam więc, że wykorzystam tego bloga, bo to jedyna droga jaką na tę chwilę znam, aby Emilce mogło pomóc więcej ludzi. Pierwszy raz czynię coś takiego, więc zupełnie nie wiem jakiego odzewu spodziewać się mogę. Liczę jednak po cichu, że te kilkaset odsłon dziennie mojego bloga nie pójdzie na marne i chociaż jakaś część moich czytelników zatrzyma się nad tym wpisem ciut dłużej niż zwykle.

7

Mam dla Was kilka przepięknych przedmiotów, które przygotowały dziewczyny o wielkich sercach, bez zbędnego namawiania od razu przystąpiły do pracy. I tym oto sposobem mogę na blogu urządzić licytację. Pod każdym zdjęciem pojawi się cena wywoławcza za dany przedmiot, jeżeli ktoś będzie chciał się przyłączyć do zbiórki na rzecz Emilki, wystarczy, że pod tym postem zostawi komentarz, który przedmiot i za jaką cenę chce otrzymać. Jeżeli z jakichś względów nie będziecie chcieli zostawić komentarza można będzie cię ze mną skontaktować poprzez maila: robotka.reczna@gmail.com. Postaram się na bieżąco edytować wpis, abyście wiedzieli jakie ceny już zostały osiągnięte. Każda złotówka, o której będzie tutaj mowa trafi na konto Emilki. Jednak jeśli nie chcecie lub nie możecie wziąć udziału w licytacjach to zachęcam do wpłat, nawet tych najmniejszych, bo wiecie, że ziarnko do ziarnka… tutaj znajdziecie numery kont i wszystkie potrzebne informacje potrzebne, aby zrobić przelew: klik.

Zachęcam też do podlinkowania zdjęcia Emilki na swoich blogach lub FB razem z linkiem do tego wpisu. Im więcej osób tutaj zaglądnie, tym większa będzie szansa, że uda nam się pomóc Emilce.

A teraz pokażę Wam co możecie zalicytować!

Pościel prosto z Pracowni LOLLIPOP – cudowna, niepowtarzalna, ślicznie odszyta.
Wymiary pościeli: poszewka na kołdrę 100x130cm, poszewka na poduszkę 40x60cm. Przód chmurki, tył obie poszewki białe. Całość uszyta ze 100% bawełny.
Cena wywoławcza 60 zł

POŚCIEL JUŻ KOSZTUJE 110ZŁ!

 1

Szmaciana lala od Marioli mieszkającej Pod szczęśliwą 13 – jedyna w swoim rodzaju, drugiej takiej nie znajdziecie :)
Podobną lalę uszytą przez Mariolę ma Mała Po – tutaj o niej pisałam, więc niech ten wpis będzie najlepszą jej reklamą.
Cena wywoławcza 50 zł

LALUNIA JUŻ KOSZTUJE 110 ZŁ!

2

Słodki piórnik od Asi z myhomeandheart. Pomieści nie tylko kredki! A wywoła uśmiech na twarzy każdej małej dziewczynki, która marzy o tym, aby zostać w przyszłości baletnicą :)
Cena wywoławcza 50zł

PIÓRNIK JUŻ KOSZTUJE 140ZŁ! (wygrywa Kaczka, ale wszystko może się zmienić :))

3

Wianek zrobiony przez Agę z bloga W cieniu starej jabłoni.
Na zdjęciach kilka wianków, które wyszły spod ręki mistrzyni Agnieszki – ten, który można licytować powstanie  na Wasze specjalne zamówienie. Aga obiecała, że się postara! A ona słów na wiatr nie rzuca ;)
Cena wywoławcza 30 zł.

WIANEK  JUŻ KOSZTUJE 60ZŁ!

4

Literki stworzę własnoręcznie. Dokładnie takie jak będziecie chcieli, imię chłopca, imię dziewczynki, a może zupełnie inny napis? wszystko będzie zależeć od Waszej wyobraźni! ja postaram się sprostać. Na zdjęciach moje przykładowe prace.
Cena wywoławcza za cały komplet literek 40 zł.

LITERKI JUŻ KOSZTUJĄ 200ZŁ!

5

Sweterek idealny na jesienne dni zrobi na drutach moja mama.
Często zapytujecie mnie o sweterek, który w jednym z wpisów miała na sobie Nikola z bloga Szafeczka. A więc teraz macie jedyną niepowtarzalną okazję – moja mama zrobi taki sam sweter na wymiar specjlanie dla Waszego szkraba.
Cena wywoławcza sweterka 40 zł

 

SWETEREK JUŻ KOSZTUJE 180ZŁ! (nawet nie wiecie jaka moja mama z tego powodu jest dumna, bo nigdy chyba nie przypuszczała, że ktoś jej talent aż tak doceni)

6

A więc do dzieła! licytacje będą trwać do końca września. Po zakończeniu skontaktuję się ze zwycięzcami mailowo.

I pamiętajcie – dobro powraca w najmniej oczekiwanym momencie! sprawdziłam nie raz i mogę to zagwarantować :)

 

 

 

 

 

…i dużo zdrowia!