nie powiem, że w nastrój świąteczny powoli nie wpadam, no nie powiem… rzeżuszka zasiana? zasiana! kiełkuje? kiełkuje! bazie są? są! kartki wysłane? wysłane! ozdoby jajcarsko-zajęcze gotowe? gotowe! jednym słowem – pełna gotowość!
jeszcze trochę porządku się wprowadzi, trochę postoi w kuchni i myślę, że wszystko się uda…
wczoraj dotarła do nas wyczekiwana paczka z prezentami – kilkoma, ale dwoma szczególnymi – jeden to prezent od Zajączka dla małej Po – nie mogłam się powstrzymać, aby jej go nie dać wcześniej – zachwycona! a drugi to prezent dla mnie z okazji moich urodzin, co to terminem w tym roku ze świętami prawie zbiegną… i ja zachwycona jeszcze mocniej chyba jestem!a najfajniejsze jest to, że prezentami się możemy wymieniać i każda z nas nadal ma radochę :D tak lubię najbardziej :)
pokażę wszystko przy okazji jak będę się chwalić tegorocznymi ozdobami świątecznymi – chociaż w tym roku to akurat ich jak na lekarstwo… doba zbyt krótka się okazała…
ale żeby już nastrój świąteczny wprowadzić tutaj to pokażę jak w tamtym roku wyglądała nasza Wielkanoc…












tak to mocno kolorowo i różowo było… w tym roku rzekłabym, że szaro-buro będzie, ale chyba bardziej „po mojemu”…
a z wieści wiosennych sprawa wygląda tak:
Kochanie czy ty sadziłaś coś na tarasie…?
Sadziłam. ( głupio się pyta przecież wie, że sadziłam czosnki na jesień)
Bo tu COŚ rośnie.
Biegnę na taras, bo przecież on myśli, że ja to wczoraj sadziłam, a ja w październiku… nie wierzyłam nawet, że coś urośnie, a tu miła niespodzianka… kwitnące czosnki wyłoniły się z pod warstwy śniegu i ziemi… na złość nornicom ryjącym nam cały trawnik, na złość zimie, która nie chce odpuścić! na tarasie mamy WIOSNĘ!