Odkąd zostałam mamą każdy dzień jest dla mnie Dniem Mamy. Bo każdego dnia nią jestem, każdego dnia się z tego ciesze, każdego dnia z tego tego czerpię radość i każdego dnia jestem z tego dumna. Śmiało mogę powiedzieć, że rola mamy to jedna z najlepszych ról jaka mi się w życiu przydarzyła… Lubię być mamą po prostu i świętem oraz największym prezentem jest dla mnie ten czas, który mogę spędzić z małą Po. W tym roku 26 maj wypadł w niedzielę, więc naprawdę było to dla nas wielkie święto… połączyliśmy je nawet już ze świętowaniem Dnia Dziecka, bo 1 czerwca na to już nie będzie czasu…
Tata Małej Po zadbał o to, abym poczuła się w tym dniu mamą w 100 %… więc były i konwalie, i czekoladki przygotowane dzień wcześniej przez tatę a wręczone małymi rączkami… takie niby nic, taki mały gest a jak wiele znaczy… że się tacie chce, że pamięta za córkę, że pokazuje jej, że mamie w tym dniu się mówi częściej niż zwykle, że się ją kocha…

Pobiegliśmy także z życzeniami do mojej mamy (dla Po cały czas jest to nie do objęcia jej małym rozumkiem, że jej babcia jest moją mamą)… mama przeczytała, podziękowała, ucałowała i schowała do pudełka ze swymi „laurkami”… tymi z okazji dnia mamy i tymi z okazji dnia babci… pokaźna kolekcja! chciałabym kiedyś taką stworzyć…


Przyszedł też czas na prezenty z okazji Dnia Dziecka. Miała być hulajnoga – od dawna było to planowane… Jednak zbieg okoliczności sprawił, że Po stała się właścicielką rowerka biegowego. Miałam co do niego pewne obiekcje, jednak teraz z zakupu jestem zadowolona – Po także! żeby nie było ;) pierwsze jej słowa po przebudzeniu się – „będę jeździć na zielonym rowerku! moim rowerku!” (tak – fascynacja kolorami trwa nadal, a zaznaczenie, że on jest mój jest tu także istotne). Kiedy jej pokazaliśmy ten rowerek za nic w świecie nie chciała się do niego zbliżyć, bo „to nie mój”. Ich wspólne początki były naprawdę trudne i wydawało mi się, że może być ciężko z rowerową miłością. Postanowiłam się nie poddać, tłumaczyłam, że jak go kupimy to będzie jej, na co Po „Tu się nie kupuje, tu się ogląda”. Naprawdę argumenty jej były mocne. Kiedy jednak rowerek pojawił się w domu, postanowiła delikatnie nawiązać z nim kontakt. Powoli więc uczymy się go użytkować, z minuty na minutę jest coraz lepiej. Myślę, że niedługo będziemy już za Po biegać, niech no tylko się zrobi odpowiednia pogoda!
oto nowa miłość Po i jej pierwsze nieśmiałe próby:

Oprócz rowerka w pokoju Po pojawił się też miś – tu miłość od pierwszego spojrzenia „Jaki śliczny! czerwony!” (kolory!). Mama oczywiście miłość Po podziela ;) tym więc oto sposobem Po ma w pokoju 5 źródeł światła! i muszę tu powiedzieć – pokój wcale duży nie jest! ale ja mam po prostu bzika na punkcie lamp wszelakich – a z tego co widzę Po powolutku zaczyna podzielać moją pasję, bo na wszystkie lampy i świecidełka zawsze zwraca uwagę!
oto nasz miś – wieczorny przyjaciel :)

a Wy jak spędziłyście Dzień Matki?

Czekam na Wasze zdjęcia czas cały! i dziękuję za te wszystkie nadesłane już!