świąteczne podsumowanie.

Jeśli ktoś się spodziewał, że zobaczy tu dzisiaj rozanieloną buźkę Małej Po wyśpiewującą kolędy pod choinką to niestety muszę Was wysłać pod inny adres. Słodkich zdjęć (z udziałem Małej Po – to muszę zaznaczyć), które wprawiają w błogi nastrój niestety nie posiadamy… pozowanych zdjęć pod choinką także brak, nie ma nawet tych, które dokumentują arcyważny moment rozpakowania prezentu (tu akurat mam usprawiedliwienie dość jasne – prezentów było tyle, że po prostu w święta nie robiłabym nic innego tylko musiałabym fotografować rozdzierany papier)…

Aparat przeleżał prawie przez całe święta na półce, bo jakoś zupełnie nie odczuwałam potrzeby zapisywania na karcie pamięci tych chwil… bardziej zależało mi, aby ten czas zapisał się najpiękniejszymi, najbardziej magicznymi, najcudowniejszymi wspomnieniami w główce Małej Po… mam wrażenie, że to będą jej pierwsze święta, które świadomie zapamięta… być może za kilka lat będzie wspominać ubieranie choinki z tatą i jedną jedyną rozbitą bombkę, a może w pamięci bardziej zapadnie jej śpiewanie kolęd i nieprzeciętne fałszowanie przez całą rodzinę, a może jednak kiwającą główkę aniołka, któremu wrzucała „drobniaki” wspominać będzie najczęściej? mam nadzieję, że ta magia, która towarzyszyła nam podczas tych świąt była na tyle silna, że kiedyś, kiedy już będzie całkiem dorosła będzie ją wspominać tak jak ja wspominam czary, które się działy, kiedy ja byłam całkiem mała… te prezenty, które ukradkiem mama pod choinką zostawiała, a ja byłam pewna, że Gwiazdor, ten śnieg, który skrzypiał pod stopami, kiedy biegłyśmy z mamą po karpia, te kolędy, które GANG MARCELA wyśpiewywał z głośników, tę fasolę co to nadal moim najulubieńszym daniem wigilijnym jest…

Zdjęcie (jedno z 5 zrobionych w tym czasie), które idealnie pokazuje co się działo w naszym domu podczas tegorocznych świąt poniżej (Po w ciągłym ruchu – tańczymy, bawimy się, sprawdzamy co rusz czy aby pod choinką jeszcze coś nie leży, Klamot ma wszystko w nosie i tylko śpi – zupełnie nie w głowie było mu gadanie ludzkim głosem)… ;)

1

Są jednak zdjęcia, których nie pokazałam, a myślę, że jako szanujący się bloger powinnam ;) o czym mówię? o pieczeniu pierniczków oczywiście! ale tu rzewnej opowieści jak to Po z mamą godzinami je robiła także nie będzie – wycięła kilka, poasystowała trochę przy wkładaniu do piekarnika, potem trochę pociapała lukrem i posypała cudnymi mega chemicznymi posypkami i tyle ją widzieli. Poszła się bawić w najlepsze z tatą, a mnie z tym całym pierniczeniem zostawili samą na placu boju, dlatego tym oto sposobem historyjkę o świetnej rodzinnej zabawie związanej z pieczeniem pierników możecie sobie włożyć między bajki :)

2

3

Pierniczki jednak powstały – ilości hurtowe, więc obdzieliłyśmy nimi kogo się dało! Może Ci szczęśliwcy (a raczej nieszczęśliwcy!) się tu ujawnią i zdradzą czy smakowało i takie tam ;)

4

5

Kończąc jednak opowieści świąteczne pokażę ostatni stroik jaki powstał kilka dni przed świętami, a który odbiega mocno stylistycznie od tego wszystkiego co w tym roku stworzyłam. Jednak ma w sobie coś takiego, że podoba mi się bardzo (chociaż to zupełnie nie mój klimat) – a co najważniejsze osobie do której trafił także, więc nic tylko się cieszyć :)

6

7

A skoro temat świąt zamknięty już mamy to… jak będziecie żegnać jutro stary rok? :)

świąteczne podsumowanie.

12 uwag do wpisu “świąteczne podsumowanie.

  1. Filipek70 pisze:

    o nie ,nie ja tu coś o pierniczeniu powiedzieć mogę …wy sisiumajtki w tym temacie jesteście ….i u mnie tak wyglądało pierniczenie drzewiej …a TERAZ !!!!!!..Kubański praktycznie sam wszystkie powycinał ..ja tylko co 5 minut biegałam powyjmować je z pieca …ale za rok pewnie nawet tego nie będę musiała …ale świąt bez piernikowego szaleństwa sobie oboje nie wyobrażamy !!!!! i bez wrzucania Aniołkowi dwójek w zamian za skinienie główką :))))))) nawet TERAZ :))) i widzisz zapisuje się to wszystko na pewno tak jak i nam się zapisało :)))
    a u nas dziś masa cukrowa bo jutro impreza …..nastolatki kontra MY:)))))))))

    1. No, no! bez siusumajtków mi tu – pieluchy rok temu porzucone! ;)
      powiem tak – dzieci mają jedną fajną cechę – rosną, mądrzeją, a co za tym idzie można się nimi zacząć wyręczać – co też mam zamiar czynić przez najbliższe lata swego życia ;) liczę, że mimo wszystko kiedyś te pierniki nam upiecze sama samiusieńka, a ja będę tylko je konsumować :D

Dodaj komentarz