I tu dzisiaj nie chodzi o to „umiesz liczyć? licz na siebie!”. Dzisiaj o liczeniu od 1 do 10. Niby nic. Powiecie mi, że już dwulatki bez problemu wyrecytują jeden, dwa, trzy… No i pewnie, że tak jest – nie raz widziałam coś podobnego. Tyle tylko, że pewnie te dwulatki były tego uczone na podobnej zasadzie jak mnie uczono wierszyków w szkole podstawowej – umiałam na pamięć, ale już nie bardzo wiedziałam o co w nim chodzi…
Zdarza mi się obejrzeć różnorakie filmiki z umiejętnościami dzieci – a to jedne recytują bezbłędnie stolice państw, a to drugie bez dłuższego zastanawiania się wskażą palcem na mapie wybrane przez rodzica państwo, a to trzecie alfabet cały potrafią „napisać”… i wszystko to dzieci w przedziale 1,5 -3 lata. I co wtedy sobie myślę? nic :) uśmiechnę się pod nosem, bo to słodki widok, ale nie gnam od razu Małej Po do nauki! Się nauczy, ma czas, ja nie potrafiłam i żyję, więc ona też da radę… i dalej układamy klocki!
Jednak to nie jest tak, że Po nic nie potrafi, bo potrafi wiele i pewnie mogłabym tu napisać całą litanię jej umiejętności i może nawet wywołałabym tym zazdrość u niektórych mam, ale to nie o to tutaj chodzi… dla mnie ona jest najzdolniejsza, najmądrzejsza i najpiękniejsza, więc publicznie jej wychwalać pod niebiosa nie muszę, bo to niczego nie zmieni… dla mnie taka ona jest i już, niezależnie od tego czy ktoś mi przytaknie czy też nie ;)
W każdym razie zrobiła ostatnio coś czym wprawiła mnie w niemałe osłupienie: a było to tak…
Kilka dni po Nowym Roku ściągałam dekoracje sylwestrowe, rzuciłam balonami do pokoju Małej Po z myślą, że się nimi pobawi, jak to czyni ze wszystkimi balonami, a potem je pod jej nieobecność wyrzucę… nagle Mała Po odrywa się od zabawy i biegnie z owymi balonami pod pachą do łazienki – ja za nią, bo już wiem, że coś się będzie działo… Krzyczy na gardło „zaświeć światło, będę przymierzać!!!”… włączyłam światło i czekam z niecierpliwością jak ona te balony przymierzać będzie… stanęła na przeciw zegara, który wisi w łazience i podnosi kolejno każdy balon do góry… „Mamo to ta cyferka, a to ta…” i pokazuje paluchem na cyferki widniejące na cyferblacie… ale myślę sobie, że chyba aż taka mądra to ona nie jest – podnoszę ją więc do góry – „Polciu pokaż, która to cyferka?” trzymamy balon „jedyneczkę” w ręce, a ona bezbłędnie wskazuje cyfrę 1 na zegarze… próbuję więc dalej – wszystkie – 1, 2, 4 pokazała bez najmniejszego zająknięcia…
czy ją tego uczyłam? nie… nie mam pojęcia skąd ona wiedziała, że te balony to cyferki, jak po kojarzyła fakty? myślałam, że dla niej balon to balon, a to ja – osoba, która liczyć potrafi widzi w nim cyfrę! szybko jednak zaczęłam szukać w czeluściach mej pamięci czy kiedykolwiek uczyłam jej tych cyferek, czy kiedykolwiek kazałam jej liczyć… i co? znalazłam coś na jej „usprawiedliwienie”… Mała Po ma w swojej biblioteczce książeczkę o wdzięcznej nazwie „Cyferki”. Ma także puzzle, które zachęcają do liczenia i pokazują „sylwetki” cyferek… i myślę właśnie, że to tak przy okazji czytania i układania tych puzzli nauczyła się rozpoznawać cyferki, nazywać je i liczyć bez problemu do dziecięciu… czyli można przez zabawę? można! o tu mam najlepszy na to dowód :) a najbardziej cieszy mnie fakt, że to nie jest bezmyślne powtarzanie czegoś a świadome użycie swojej wiedzy w praktyce! nie muszę chyba mówić jaka dumna jestem, nie?
sprawcy całego zamieszania – balony:
a tak książeczkę czyta Po (do góry nogami, bo 4 to odwrócone krzesełko :))
3 minuty i gotowe ;)
zgadzam się z Tobą w 100%,że na wszystko przyjdzie czas bez żadnej spinki że inne dziecko umie to czy tamto!a to nie wyścigi :)
u nas liczenie wyszło tez jakoś samo z siebie od ukochanej 2 choć liczyć się prędzej nauczyła w przedszkolu ale wiadomo liczyć a rozpoznać czy napisać to różnica wielka…teraz każdą rozpozna napisać tylko 0,1,2 z literkami problem większy bo pokazujesz jej A gadasz ze niby inną a ciągle A a ta wyskakuje D :)
ze zegarem podobnie miałyśmy w sylwestra gdzie co chwilę spr która godzina,ale to jej do tej pory zostało że pyta się mnie która godz?choć ostatnio mówi,że jest 5 i prawie miała racje bo wskazówka na 5 była :)
no to się rozpisałam buziak
Wy i tak trochę łatwiej miałyście, bo w przedszkolu na pewno więcej można się nauczyć, a ja wszystko metodą chałupniczą ;)
a zegar to już wyższa szkoła jazdy, zapisuje jako kolejny punkt do „wyuczenia” :)
buziole :*
Piękna ta książeczka, a gdzie kupowałaś? Koniecznie muszę sprawić moim dzieciom. Super zdjęcia :-) Ściskam!
Ja tę książeczkę kupiłam Po na drugie urodziny licząc, że na trzecie będziemy już uczyć się o całkach ;) ale długo się do niej nie chciała przekonać, więc nawet jej nikomu nie polecałam – ładna grafika i to wszystko – tak sobie myślałam! aż w końcu Po do niej dorosła i teraz cytuje wierszyki o każdej cyferce!
kupiłam w Empiku ;)
Brawo! Brawo!
Dla małej Po za kojarzenie i logiczne myślenie:-)
Dla Mamy za luzik do spraw oczywistych,czyli do tego ze dzieci najlepiej uczą się przez zabawę:-)
Pozdrawiam:-)
ps. dawno się nie odzywalam ale na bieżąco czytałam:-)
dziękujemy za oklaski! obiecujemy nie spocząć na laurach :)
miło Cię widzieć :)
fantastyczna Po ….
miałam z kolei podobną sytuacje jak powtarzałam z małym bąblem 2 latka i 5 mięć miesiecy miał wierszyk mamo mamo cóż ci dam:)bez końca i co się okazało mały bąbel wrócił d domku po cichutku szeptał wierszyk a mamcia do mnie za telefon i dziękowała płaczek ze go nauczyłam bo był to wyjątkowy dzień matki dla niej:)
pozdrawiam:)
no bo takie wierszyki w ustach maleństwa brzmią przesłodko :) Po zna kilka wierszyków i za każdym razem się rozpływam jak je słyszę recytowane przez nią…
my także pozdrawiamy :)
grunt to MAMA ….a wszystko w życiu przyjdzie łatwiej i przyjemniej …a jeszcze mama bez napinki to już w ogóle …..ja pamiętam ,że w kiosku ruchu kupowałam Kubie gazetkę …w pierwszym numerze była zawsze duża kolorowa plansza którą przypinałam do drzwi lodówki ….za każde rozwiązanie zadań z gazetki dostawał gwiazdkę do naklejenia na planszę … gwiazdki tworzyły całą drogę …..uwielbiał tak się uczyć …..buziole mądrale małe i duże :)
Z gwiazdki to i ja byłabym zadowolona, więc nie dziwię się Kubańskiemu nic a nic :)
Oł noł! Ty mnie od siebie uzależniasz! Pierwsze co to nie kończąc zdjęć przewijać w allegro tą książkę wystukałam i chcę ją już, teraz, natychmiast! bo uwielbiam takie książeczki i Was uwielbiam :D ! :*
Że ja uzależniam? no tego jeszcze nie słyszałam ;D mam nadzieję, że to jednak uzależnienie należące do tych raczej miłych!
Książeczkę teraz polecam z czystym sumieniem, bo jeszcze niedawno miałam mieszane uczucia co do niej!
:*
mała zdolniacha:*
:)
hehe, dzieci naprawdę potrafią zaskakiwać ;)
Oj potrafią :) dlatego są takie fajne :D
Jakie to cudowne uczucie jak ten nasz malutku czlowiek zaskakuje nas takimi „sytuacjami”, ze samo usiadzie, wstanie, lyżeczką do buzi trafi, czy liczyć zacznie, że już o pierwszych słowach nie wspomne :) Zdolna bestia z Twojej córy :)
…bo dzieci to takie fajne stworzenia co potrafią zaskoczyć na każdym kroku ;) i tak pewnie będzie przez najbliższe kilkadziesiąt lat :D
Nie moge sie juz tych lat doczekac. Zapomnialam dodac jeszcze ze pierwszy swiadomy usmiech i kazdy kolejny daje tyle sil ze chowaj sie kawo czekolado czy inny dopalaczu :)
Trafiłam tu od Magdy z Wnętrza Zewnętrza zachęcona tym, co napisałaś w komentarzu (no właśnie, gdzie te szopki na Święta?) …i się bardzo ucieszyłam, bo już kiedyś tu byłam i oglądałam śliczny pokoik małej Po, a później nie mogłam Was znaleźć. No i jestem :) I teraz muszę chyba całego bloga od deski do deski przeglądnąć. Brawo za dobre podejście do uczenia. A ile lat ma Po? A, puzzle z Sebry śliczne. Bardzo mi się podoba wszystko od nich, kiedyś coś mojemu Kubusiowi sprezentuję. Pozdrawia ciepło :)
Ależ mi miło, że mnie odnalazłaś w tym blogowym gąszczu :)
Witamy u nas serdecznie, rozgość się, na kanapie przysiądź a ja kawy zrobię, żeby Ci się milej czytało :)
Po ma prawie 3 latka (24 lutego będzie już mogła pokazać dumnie na paluszkach 3!)
Pozdrawiamy!
Witam mocniutko!
Też czytamy „Cyferki”. Hania najbardziej lubi ósemkę…czemu? nie wiem? Oraz wąsatego Pana listonosza…, hmm.
Mi przydziela zawsze szóstkę ze znaczka, bo ponoć złośliwą ma minę – daje mi to do myślenia. :)
Ale serio, to śmiechu mamy z tą książeczką wiele, bo twórcze to dzieło :)
Pozdrawiamy gorąco!
Złośliwa minka? nie zauważyłam ;)
dokupcie puzzle koniecznie! skoro książeczka się podoba to puzzlami będziecie zachwycone!
Właśnie bardzo mam na nie ochotę :)